poniedziałek, 30 grudnia 2013

#12.

Kilka słów ode mnie :)

Jak zwykle, kiedy kończy się Nowy Rok, w mojej głowie rodzi się miliard planów, na to, co mogłabym zrobić. Tak też jest i tym razem ;) 

Początkiem stycznia postaram się dodać oneshota o Messim, tak jak obiecałam zresztą :D Natomiast ostatnio zaczęłam czytać bardzo fajne opowiadania i sama się zdziwiłam, że przypadły mi do gustu, bo są one o Bieberze, za którym jakoś nie przepadam. Tak wiem, możecie się śmiać, ale są one cholernie dobre i inspirujące. No dobra, ale do rzeczy. Tak więc jak wspominałam, mam plan, który postaram się wcielić w życie. 
Mianowicie, chciałam napisać opowiadanie, ale nie takie jednoczęściowe a zdecydowanie dłuższe. Dlatego nie wiem jak będzie z jednopartami, bo chciałabym sie skupić na wspomnianym opowiadaniu. Nie mówię, że nie będę ich w ogóle dodawać, ale zapewne będą się pojawiać jeszcze rzadziej. 
W każdym razie, jeżeli moja wena będzie na tyle uprzejma i zechce mi towarzyszyć w pisaniu, to myślę, że spodoba się Wam mój pomysł. Narazie nie zdradzam bohatera opowiadania, ale miejcie pewność, że to będzie jeden z piłkarzy Barcelony. :D

A teraz, jeszcze raz życzę Wam wspaniałego, szalonego sylwestra, spędzonego z przyjaciółmi czy też rodziną. Dużo szampana, fajerwerków, petard, zimnych ogni, no po prostu UDANEJ ZABAWY !

Widzimy się po Nowym Roku !


PS. Bardzo proszę o dodawanie linków do swoich blogów w zakładce SPAM. Nie too, żeby one mi przeszkadzały pod opowiadaniami, ale ja nie zawsze mam czas od razu je odwiedzić, a później nie pamiętam pod którym był komentarz z zaproszeniemj na bloga i przez to nie odwiedzam wszystkich ;)


Najbardziej magiczne miejsce na świecie <3

środa, 25 grudnia 2013

#11. Ankieta

Hej. Ja tylko na moment ;) Wiem, ze niektórym nie chce sie pisać komentarzy więc byłabym wdzięczna, gdyby każda osoba, która przeczyta jakieś opowiadanie, w ankiecie po prawiej stronie kliknęla "TAK" . Chciałabym się po prostu zorientować ilu z odwiedzających czyta a ilu tylko wchodzi i wychodzi :) Z góry wielkie dzięki ! :*

wtorek, 24 grudnia 2013

#10.

Życzonka ! <3
Witam Was serdecznie. Nie wiem czy w tej całej świątecznej bieganinie, ktoś będzie miał czas tu zajrzeć, ale mimo to chciałabym złożyć Wam Bożonarodzeniowe życzenia.

Z okazji tych świąt, życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia, rodzinnego ciepła i spokoju. Byście mogli zregenerować siły i z jeszcze większym entuzjazmem wkroczyć w Nowy Rok. Oby był jeszcze lepszy od tego, żebyście spełnili wszystkie swoje marzenia, spotkali swoich idoli i obyście czerpali z życia co najlepsze i nie bali się ryzyka.

No i na koniec, oby całe dobre jedzonko poszło w cycki ! :*

Trzymajcie się cieplutko i do zobaczenia, mam najdzieję, już niedługo !


Jeeeejuu ! Jak ja ich kocham ! To jest trochę niedorzeczne, ale co tam . Nigdy nie twierdziłam, że jestem normalna :D
Mój mąż MUSI być piłkarzem ! (najlepiej Barcelony)
<3

czwartek, 19 grudnia 2013

#9. Vanessa & Marco


Witam ! Kolejne zamówienie zrealizowane. Nie wiem czy mogę być w 100% zadowolona z tego co napisałam, ale myślę, że nie jest najgorzej i że Wam się spodoba.

********************

"Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i o serce olśnione miłością."


 ********************



PO POŁUDNIU
-Hej piękna !
-Hej piękny- odwróciłam się i przywitałam z blondynem stojącym przede mną.
-Co robisz ?
-Kończę album ze zdjęciami ślubnymi dla mojej klientki- uśmiechnęłam się wkładając ostatnie fotografie.
-To mi się podoba- powiedział wskazując na jedno z nich.
-Zapamiętam. Jak będziesz brał ślub, to zrobię ci identyczne- zaśmiałam się- a tak swoją drogą, to nie powinieneś być teraz na treningu ?
-Na dzisiaj już skończyliśmy. Idziemy z chłopakami wieczorem na imprezę. Piszesz się ?- zapytał obracając w dłoniach jedną z ramek stojących na półce.
--Pewnie. A kto będzie ?- zapytałam nie odrywając się od wykonywanej pracy.
-Oprócz nas to jeszcze Erik, Sven, Nuri z dziewczyną, Ilkay i Mats.
-Okej. To może zapytam Camill czy idzie z nami ?
-Jasne.
-Cam !-krzyknęłam ale nie odpowiedziała- Camill !
-Idę, idę. Co się tak drzesz ?- po chwili wyłoniła się zza ściany- oo, cześć piłkarzyku- zwróciła się do blondyna promiennym głosem.
-Hej- odpowiedział jej.
-Cam, Marco pyta czy idziemy z nim i chłopakami na imprezę.
-A będzie Erik ?- spojrzała na Reusa.
-Będzie.
-No to idę !- krzyknęła z entuzjazmem.
-Biedny Durm... -teatralnie powiedział Reus.
-Ej ej ! Nie przeginaj blondasku !- uderzyła go w ramie i wróciła do siebie.
-Ubierz się ładnie - podszedł do mnie od tyłu i objął w pasie.
-Sugerujesz, że teraz wyglądam brzydko ?- zapytałam odwracając przodem i zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Zawsze wyglądasz pięknie- odparł i chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się i uśmiechnęłam pod nosem wracając do pracy.

WIECZOREM
Po długiej i relaksującej kąpieli z olejkami zapachowymi musiałam wyjść z łazienki i ubrać coś stosownego. Chciałam wyglądać ładnie, nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Marco. Lubiła, kiedy na mój widok, w jego oczach pojawiały się takie małe iskierki. W ogóle lubiłam słuchać jak prawi mi komplementy, mimo że jesteśmy tylko przyjaciółmi, z tym że poza przyjaźnią łączy nas jeszcze pewna umowa.
Z Marco przyjaźniłam się zanim został sławnym piłkarzem. Nasi ojcowie prowadzili wspólne interesy, więc często się widywaliśmy. Koło niego zawsze kręciło się mnóstwo dziewczyn, a i on nigdy nie był jakoś specjalnie wstrzemięźliwy. W sumie czemu się dziwić... Młody chłopak chce korzystać z życia. Jego związki zazwyczaj kończyły się równie szybko jak zaczynały. Nigdy nie był typem faceta, któremu bardzo zależy na ustatkowaniu się. Lubił dobrą zabawę i nie w głowie mu były jakieś poważne związki. Z chwilę, gdy przeszedł do Dortmundu, jego sława wzrosła. Każda nowo poznana dziewczyna starała się to wykorzystać na różne sposoby. Jedna wymyślała, że planują ślub, druga że jest w ciąży, a jeszcze inna sprzedawała brukowcom historyjki o jego rzekomej zdradzie. Marco wszystko dzielnie wytrzymywał, dopóki nie zawiódł się na dziewczynie, z którą wiązał poważne plany.
Pewnego dnia przyszedł do mnie. Z początku nie chciałam go wpuścić, bo sama byłam w totalnej rozsypce, ale gdy zobaczyłam, że trzyma butelkę whisky zmieniłam zdanie. Opowiedziałam mu o tym, jak kilka dni wcześniej przyłapałam mojego chłopaka w łóżku z moją, jak mi się wydawało, najlepszą przyjaciółką. Mam chyba jakiś defekt fabryczny, bo przyciągam samych debili. Z tego, co mówił Reus, w jego życiu również nie było wesoło. Alkoholu ubywało, a my coraz bardziej utwierdzaliśmy się w tym, że miłość nie istnieje, a wszyscy ci, którzy twierdzą inaczej, są kretynami. Postanowiliśmy, że już nigdy więcej się nie zakochamy i zawarliśmy umowę. Mianowicie, od teraz, poza przyjaźnią, będzie nas łączyć łóżko. Ani ja, ani Marco nie mieliśmy zamiaru więcej przez nikogo cierpieć. Skoro inni potrafią żyć bez uczuć, to my również. Od początku mieliśmy jasny układ: żadnych zobowiązań, żadnych uczuć, żadnej miłości- czysty seks. I tak oto, oboje przestrzegamy ustalonych zasad już od roku. Często się spotykamy, wychodzimy na imprezy, do znajomych, ale tylko i wyłącznie w charakterze przyjaciół.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziesięć minut do 20. Wysuszone włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone, do tego delikatny makijaż i czarna sukienka z głębokim wycięciem na plecach. Stanęłam przed lustrem i się uśmiechnęłam. Wyglądałam bardzo dobrze, a to ważne, bo Marco miał być dzisiaj tylko mój. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc nałożyłam szybko czarne szpilki i poszłam otworzyć.
-Wow- powiedział blondyn obejmując mnie w pasie i mierząc wzrokiem z góry na dół.
-No ty też wyglądasz całkiem, całkiem...- zaśmiałam się.
-Może odpuścimy sobie tą imprezę i zostaniemy u ciebie ?- wymruczał przybliżając swoją twarz do mojej.
-O nie, nie- odsunęłam się- dzisiaj mam ochotę dobrze się bawić- powiedziałam i sięgnęłam po skórzaną kurtkę, którą Reus pomógł mi założyć.
-Ehh... a mogło być tak miło- westchnął po czym otworzył mi drzwi i wyszliśmy.

RANO
-Oho, nie ładnie tak się spóźniać, szefowo- zaraz jak weszłam do studio, zobaczyłam uśmiechniętą twarz Cam.
-Przepraszam, starałam się- odparłam bezradnie, widząc pełny grafik na dzisiejszy dzień.
-Okej. Rozumiem, że przyczyną jest bardzo przystojny piłkarz, z którym z pewnością spędziłaś noc, nie koniecznie na spaniu- rzekła unosząc jedną brew do góry i przyglądała mi się uważnie. Czułam jak na samo wspomnienie na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się szeroko- dobra, nie będę pytać o szczegóły-roześmiała się i poszła do siebie.
Po południu postanowiłam zrobić sobie małą przerwę, więc poszłam do kuchni, zaparzyłam 2 kawy i zawołałam Camill.
-Czytasz mi w myślach. Co tych ludzi nagle tak na śluby naszło?- stwierdziła z ironią, siadając przy niewielkim stoliku.
-Lato, najgorętszy okres jeżeli chodzi o śluby- odparłam upijając łyk kawy.
-Myślałam, że wytrzymam, ale jednak ciekawość wygrała. Opowiadaj jak było- poprawiła się na krześle i z wyczekiwaniem spojrzała na mnie.
-Wspaniale jak zawsze, ale za każdym razem inaczej. Nie wiem czy on jest taki dobry w te klocki czy po prostu na mnie tak działa- obie zaczęłyśmy się śmiać.
-Ehh... dziewczyno olej ten cały chory układ i powiedz mu co czujesz.
-Ale ja nie chce. Jest dobrze tak jak jest i nie chce nic zmieniać- zapewniałam.
-Nie chcesz czy się boisz ?
-Muszę wracać do pracy- chrząknęłam.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
-Halo ?- odebrałam telefon, nie sprawdzając nawet kto dzwoni. Dzisiaj w studio panował wyjątkowy młyn.
-Hej. Może wyskoczymy gdzieś dzisiaj ? Odwołali nam wieczorny trening- no tak, Marco. Mogłam się spodziewać jego telefonu, gdyż nie widzieliśmy się od ostatniej imprezy.
-Dzisiaj niestety nie dam rady. Mam mnóstwo pracy i do tego spotkanie z klientem- z wielkim żalem musiałam odmówić. Wiadomo, że wolałabym w tym czasie być gdzieś z Reusem niż siedzieć i użerać się z męczącymi klientami, ale praca to praca.
-Uhm... no to trudno. W takim razie zadzwonię do ciebie jutro.
-Okej. Papa.

***
Całe szczęście, że mężczyzna, z którym miałam omówić szczegóły współpracy nie był zbytnio upierdliwy i nie robił problemów. Dzięki temu, spotkanie upłynęło w bardzo miłej i wesołej atmosferze. Dobrze, że akurat byliśmy w restauracji, bo umierałam z głodu.  Zamówiliśmy po sałatce i trochę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Bardzo miły facet, a jego przyszła żona z pewnością będzie miała wesoło w domu.

NASTĘPNY DZIEŃ
Z łóżka wyciągnął mnie nachalny dźwięk dzwonka do drzwi.
-Marco? Co ty tu robisz?- zapytałam zaspanym głosem- coś się stało ?- dodałam gdy dostrzegłam jego minę.
-Jak się udało wczorajsze spotkanie ?- zapytał oschle.
-No... udało się... nie rozumiem...- pokręciłam głową.
-Ja tym bardziej. Nie mogłaś mi powiedzieć , że kogoś masz ?
-Co ?- stałam i patrzyłam na niego zdezorientowana.
-To, że widziałem was wczoraj i na zwykłe potkanie to nie wyglądało. Świetnie się razem bawiliście- powiedział z ironią.
-Boże... Rozmawialiśmy i nic więcej. Uspokój się, bo ci żyłka pęknie...
-Czyli teraz sprawy służbowe załatwia się przy lampce wina i kolacji tak ?- pytał nadal zdenerwowany.
-Marco, serio chcesz się kłócić o taka głupotę ? Klient jak każdy inny. Poza tym, nie rozumiem twojego wzburzenia. Zarówno ja jak i ty możemy robić co się nam podoba.
-Racja, ale mimo to nie chciałbym żebyś mnie okłamywała. Pamiętaj, że poza umową łączy nas jeszcze przyjaźń- odrzekł już milszym tonem.
-Pamiętam- powiedziałam wstawiając wodę na kawę- aż za dobrze- dodałam w myślach. Nagle zakręciło mi się w głowie i zrobiło strasznie niedobrze. Momentalnie pobiegłam do toalety i zacz ełam wymiotować.
-Ness! Wszystko okej?- Marco pukał do drzwi, ale nie miałam siły odpowiedzieć- Ness ! Mogę wejść ?
-Nie. Nie chcę, żebyś oglądał mnie jak wiszę nad sedesem- odparłam opierając się o wannę. Oczywiście mogłam się spodziewać tego, że on i tak mnie nie posłucha i wejdzie do środka.
-Co się stało?- kucnął obok mnie i odgarnął na bok włosy z mojej twarzy.
-Nic. Trochę zakręciło mi się w głowie.
-Może zawieźć cię do lekarza?
-Nie, to pewnie zwykłe przemęczenie. Ostatnio trochę gorzej się czułam, a do tego miałam masę pracy.
-Dobra, to idź do swojego pokoju po rzeczy, a ja ci przygotuję kąpiel.
-Okej.
Kiedy wyszłam z łazienki wyglądałam i czułam się o wiele lepiej. W kuchni zobaczyłam Marco siedzącego przy stole, na którym znajdowała się góra kanapek i mój ulubiony sok pomarańczowy.
-Że niby ja mam to wszystko zjeść?- zapytałam siadając naprzeciw niego.
-Oczywiście- twardo odparł. Widziałam, że nie ma sensu się z nim kłócić, więc wcisnęłam w siebie tyle kanapek ile dałam radę.
-Marco...
-Uhm- mruknął nie odrywając wzroku od telefonu.
-Bo ja już więcej nie zjem...- odłożył komórkę na bok i uśmiechnął się do mnie.
-Okej. To teraz zabieram cię na wycieczkę.
-Gdzie ?- zdziwiłam się.
-Niespodzianka.

***
Jechaliśmy już ponad pół godziny, a ja nadal nie znałam celu tej podróży.
-Marco, powiesz mi w końcu gdzie jedziemy ?- zapytałam go o to już chyba po raz setny, ale byłam strasznie ciekawa.
-Niedługo się dowiesz. Czyżbyś się bała ?- powiedział rozbawiony.
-No wiesz.. Tyle się teraz słyszy o tych przestępcach... Możesz mnie na przykład wywieźć do lasu, zgwałcić i zakopać.
-Rozważałem taką opcję...
-Ej !- uderzyłam go w ramię, na co on znów zaczął się tylko śmiać.

***
Marco zatrzymał samochód przed jakimś domem. Zdziwiło mnie to, ponieważ za nic nie mogłam skojarzyć kto tutaj mieszka.
-Gdzie my jesteśmy ?- zapytałam blondyna.
-Chodź, zaraz się wszystkiego dowiesz- odrzekł i chwyciwszy mnie za rękę, pociągnął za sobą.
Kiedy otworzyły się drzwi, zobaczyłam jego mamę. Bardzo się ucieszyłam, bo już dawno obiecałam odwiedzić jego rodziców, niestety jakoś nigdy nie mogłam na to znaleźć czasu. Poza tym, Marco mówił, że się przeprowadzili, ale nie wiedziałam gdzie. Spędziliśmy u nich całe popołudnie. Oczywiście nie obeszło się bez uwag na temat tego, że moi rodzice się o mnie martwią, bo w ogóle do nich nie przyjeżdżam. Fakt faktem ostatnio trochę ich zaniedbałam, ale obiecałam że to się zmieni. Pożegnaliśmy się z państwem Reus i poszliśmy w stronę samochodu. Marco złapał mnie za rękę, oparł o drzwi jego BMW i pocałował, a mi aż ugięły się kolana.
-A może pojedziemy do mnie i zostaniesz na noc ?- zapytał odrywając swoje usta od moich.
-No nie wiem... Jeżeli ładnie poprosisz...- uśmiechnęłam się i wróciliśmy do poprzedniej czynności.

3 TYGODNIE PÓŹNIEJ
Leżałam w łóżku i podnosiłam się tylko wtedy, gdy szłam wymiotować. Zadzwoniłam do Cam, żeby jej powiedzieć, że nie dam rady dzisiaj przyjść do pracy. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiam ją z tym samą, ale teraz nawet gdybym chciała, nie byłam w stanie jej pomóc.
-Okej. Dzisiaj nie ma dużo pracy, więc sobie poradzę. Nie martw się i odpoczywaj. Koło 15 powinnam skończyć, to cię odwiedzę.
-Dziękuję. Jesteś kochana. Pa.
-Papa.
Cały czas zastanawiałam się skąd te mdłości. Przemęczenie odpada, zatrucie też... Myślałam, że to minie ale było wręcz przeciwnie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to może nie jest żadna choroba. Niestety fakt, że jestem w ciąży wydawał się najbardziej prawdopodobny, zwłaszcza, że okres spóźniał mi się już kilka dni. Cholera wszystko tylko nie to... Nie byłam w stanie nawet iść do apteki po test, więc wysłałam smsa do Cam, żeby zrobiła to za mnie.

***
-I co ?- spytała przed drzwi od łazienki- Van ?
-Proszę- wyszłam podając jej test. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz między kolana.
-Heeej... wszystko będzie dobrze- przytuliła mnie.
-Nic nie będzie dobrze- wyszlochałam- Marco się wścieknie...
-Marco cię kocha. Widzę jak na ciebie patrzy, więc nie dramatyzuj tylko zadzwoń do niego i mu powiedz.

***
Resztę wieczoru spędziłam z telefonem w ręce. Cały czas zastanawiałam się czy zadzwonić, ale tego nie zrobiłam. Bałam się jego reakcji, a poza tym musiałam to wszystko poukładać i i przede wszystkim upewnić się czy wynik testu był właściwy.

NATĘPNY DZIEŃ
Kiedy wyszłam z przychodni, poszłam do pobliskiego parku i usiadłam na ławce. W jednej ręce trzymałam wyniki badań, receptę na witaminy oraz zdjęcie USG, a w drugiej telefon. Wzięłam głęboki oddech i wybrałam numer Marco. Nie odbierał, ale to może nawet lepiej. Przynajmniej nie załamie mi się głos jak będę z nim rozmawiać. Pewnie jest teraz na treningu, więc wysłałam mu smsa, żeby do mnie przyjechał jak znajdzie chwilę.

***
-Hej, wejdź- zaprosiłam go do środka.
-Coś się stało ?- przyglądał się mi.
-Chcesz coś do picia ?
-Nie. Ness mów o co chodzi, bo widzę, że coś jest nie tak- chwycił mnie za biodra, ale zdjęłam jego ręce i podeszłam do okna.
-Jestem... jestem w ciąży- wydusiłam z siebie po chwili. Nastała cisza, która według mnie ciągnęła się w nieskończoność.
-Z kim ?- to pytanie dosłownie wbiło mnie w podłogę. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć- z resztą... to nie moja sprawa. Puszczałaś się na prawo i lewo to teraz radź sobie sama- krzyknął i wyszedł. Zsunęłam się plecami po ścianie i zaczęłam płakać. Nie wierzyłam w to, co się teraz wydarzyło. Jak on mógł tak powiedzieć ? Mój Marco, najlepszy przyjaciel, moja miłość...

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Od ostatniej rozmowy z Reusem, już się z nim nie spotkałam. Wyjaśniłam wszystko Camill  i powiedziałam, że przez jakiś czas znowu nie będzie mnie w studio. Całymi dniami leżałam w łóżku i płkałam. Jego słowa tak cholernie bolały... Nie oczekiwałam nagłego wybuchu entuzjazmu i pierścionka zaręczynowego z jego strony, ale nigdy bym nie pomyślała, że powie coś takiego.

***
-No, a powiedz mi jak się czujesz ?
-Fizycznie lepiej, psychicznie tragedia...
-Nie myśl o tym dupku. Teraz najważniejsza jesteś ty i dziecko.
-Żeby to było takie proste... Chcesz herbaty ?
-Chętnie
-Okej- wstałam z sofy i poczułam ukłucie w dole brzucha. Zgięłam się w pół i nie mogłam ruszyć.
-Jezus, Vanessa co się stało ?- usłyszałam spanikowaną Cam.
-Nie wiem. Dzwoń po pogotowie- ledwo wyjąkałam

***
-Zrobiliśmy wszystkie potrzebne badania. Na wyniki niektórych musimy jeszcze poczekać, ale wszystko wskazuje na to, że przyczyną bólu był stres- poinformował mnie lekarz stojący nad moim łóżkiem.
-A z dzieckiem wszystko w porządku ?- zapytałam, gdyż to było dla mnie najważniejsze.
-Tak, proszę się nie martwić i odpoczywać. Zostawimy panią na obserwacji przez kilka dni i jeżeli wszystko będzie dobrze, to wróci pani do domu- dopiero po tej informacji mogłam odetchnąć z ulgą. Niezbyt podobała mi się wizja spędzenia kilku dni w szpitalu, ale teraz nie ja tu byłam najważniejsza- na korytarzu czeka gość. Poprosić teraz, czy chce się pani przespać?
-Nie, nie. Może wejść- odpowiedziałam. Byłam pewna, że chodzi o Camill. Jakie było moje zdziwienie gdy do sali wszedł Marco.
-Jak się czujesz?- zapytał niepewnie i usiadł na krześle obok łóżka.
-Dobrze- mruknęłam pod nosem, nawet na niego nie patrząc.
-Van... Przepraszam za to, co powiedziałem. Nie chciałem, naprawdę.
-Ale jednak to powiedziałeś- czułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
-I nawet nie wiesz, jak cholernie tego żałuję...- chwycił mnie za rękę, którą wyrwałam.
-Nie dotykaj- syknęłam.
-Ojciec dziecka wie, że tutaj jesteś?- zapytał.
-Tak.
-To czemu go tu nie ma ?- czułam, że te pytania są czysto retoryczne, że Marco domyślił się, że to jego dziecko. Przeszło mi przez myśl, żeby się zemścić i zaprzeczyć jego domysłom, ale wiedziałam że na dłuższą metę, to nie ma sensu.
-Przecież jest- odrzekłam i otarłam dłonią łzę z policzka. Marco wstał z krzesła i podszedł do parapetu.
-Ale jak... przecież się zabezpieczaliśmy
-Boże... Ile ty masz lat? 15?! Dobrze wiesz, że nigdy nie ma 100% pewności. Poza tym, za kogo ty mnie masz ?- zdenerwowałam się.
-Przepraszam Ness... Ja jestem idiotą, wiem o tym, ale proszę cię wybacz mi- znów podszedł do łóżka i pochylił się nade mną.
-Idź już...- powiedziałam i odwróciłam głowę na bok.
-Ale...-westchnął- okej. Odpoczywaj.

5 DNI PÓŹNIEJ
-Proszę o siebie dbać i pamiętać o witaminach.
-Dobrze. Na pewno będę tego pilnować- podziękowałam lekarzowi i w końcu wyszłam ze szpitala. Czekałam przed budynkiem na Cam, która miała mnie odebrać.
-Cam dzwoniła, że coś jej wypadło i poprosiła, żebym ja cię odebrał- usłyszałam za sobą.
-Nie musiałeś. Wróciłabym taksówką- powiedziałam oschle, patrząc na Reusa.
-Wiem, ale chciałem- odparł i wziął moją torbę.

***
-Gdzie jedziemy ?- zapytałam, kiedy Marco minął skręt do mojego mieszkania.
-Do mnie.
- Może chociaż zapytałbyś mnie o zdanie?
-Po co, skoro znam odpowiedź. Chcę ci tylko coś pokazać. Wiem, że mnie nienawidzisz, dlatego jeżeli nadal będziesz chciała, to odwiozę cię do domu.
Tsa... Gdybym go nienawidziła, to wszystko byłoby prostsze. Problem w tym, że ja nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mimo tego, co powiedział ja nadal go kocham. Nie mając siły ani ochoty na kolejne kłótnie, nie protestowałam.

***
Reus prowadził mnie do pokoju, który znajdował się na górze. Nie wiedziałam o co chodzi, dopóki nie otworzył drzwi. Stanęłam na środku jak wryta i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wszystko było takie idealne. Marco przygotował pokój dla dziecka, który aż tonął w pluszakach i innych zabawkach. Czułam, że zaraz się rozpłaczę.
-Kiedy ty...- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
-Jak byłaś w szpitalu to zrobiłem remont. Ness, ja mówię to po raz trzeci, ale jeżeli trzeba to będę powtarzał to do końca życia: przepraszam. Przepraszam, że jestem takim dupkiem i że cię tak skrzywdziłem. Byłem zazdrosny, bo ostatnio mnie unikałaś i myślałem, że kogoś masz. Później ta ciąża... Ja nie chciałem tego powiedzieć- kiedy to mówił, widziałam że jego słowa są szczere. Przypominał mi małe dziecko, któro próbuje wytłumaczyć mamie, dlaczego zjadło słodycze przed obiadem- wybaczysz mi ?- dodał
-Tak- wyszeptałam i po chwili poczułam jak obejmuje mnie swoimi ramionami.
-Van, pamiętasz jak stwierdziliśmy, że każdy, kto wierzy w miłość jest kretynem ?
-Pamiętam.
-W takim razie ja jestem największym kretynem na świecie, bo kocham cię nad życie.
 
 ___________________________________________
Więc to by było na tyle. Mam nadzieję że się podobało. Opowiadanie o Leo Messim pojawi się pewnie dopiero po świętach, chyba że ten magiczny czas zadziała na moją wenę, która chyba zapadła w sen zimowy ;( Tak więc życzę Wam zdrowych, wesołych i rodzinnych świąt. Wspaniałych prezentów i tego, aby jedzenie poszło w cycki, a nie w tyłek :D Oby przyszły rok był jeszcze wspanialszy od tego i żeby spełniły się wszystkie Wasze marzenia ! 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ !

środa, 11 grudnia 2013

#8. Campeones !

Moja Barcelona wygrała 6:1 ! Neymar strzelił pierwszego hat-tricka ! CUDOOOWNIEE ! <3 Wychodzimy z grupy na 1-szym miejscu !

A wracając do tematyki bloga, to mam wrażenie, że nie do końca Wam się podoba. Widzę że licznik wejść idzie do góry, ale komentarzy garstka. Według mnie wygląda to w ten sposób, że poprostu nie podobają Wam się moje opowiadania, dlatego nie komentujecie. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, gdyż wkładam w to wiele serca, czasu i nerwów. Napisanie jednego opowiadania zajmuje mi parę dni, do tego jeszcze poprawki itd. Myślę, że nie stracilibyście dużo, pisząc jeden komentarz który zajmie Wam parę minut, a ja będę wiedziała czy to co piszę i robię ma w ogóle jakikolwiek sens bo jak narazie szczerze w to wątpię. Nie zrozumcie mnie źle, ale jednak chciałabym wiedzieć czy dalsze prowadzenie tego bloga to dobry pomysł ;)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

#7

Licznik wyświetleń rośnie, co mnie niezmiernie cieszy :D Dziękuję bardzo. Już niedługo ruszam z opowiadaniem o Marco Reusie. Jakiś tam wstępny zarys fabuły już mam i postaram się go zrealizować. Opowiadanie na pewno będzie krótsze niż to o Ronaldo niemniej jednak mam nadzieję, że równie ciekawe ;) W związku z tym miałabym do Was jedną małą prośbę. Wiadomo że głównym bohaterem będzie Marco Reus, ale mam mały problem z wyborem imienia dla bohaterki. Może macie jakieś swoje propozycje ? Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście pisały je w komentarzach ;) Najlepiej żeby były to imiona zagraniczne. Moga być jak najbardziej wymyślne :D Z góry dziękuję !


piątek, 6 grudnia 2013

#6. UWAGA !

Bardzo serdecznie proszę, aby każda osoba, która chce zareklamować swój blog, albo poinformować mnie o nowych rozdziałach, robiła to w zakładce SPAM ;) Wtedy macie pewność, że każdy blog odwiedzę. No i przypominam, że aby dodać komentarz/opinię o rozdziale nie trzeba mieć własnego konta, wystarszy zmienić profil na "Anonimowy" :D Każdy komentarz mile widziany ! :*

#5. Veronica & Ronaldo 4/4



Po 20 minutach jazdy, piłkarz zatrzymał samochód pod jakimś oszklonym wieżowcem. Nie wiedziałam o co tu chodzi, ale narazie się nie odzywałam, mając nadzieję, że zaraz wszystko się wyjaśni. Jednak, kiedy weszliśmy do windy i Pepe wcisnął guzik na ostatnie piętro, byłam trochę wystraszona.
-Dobra Kepler, mów o co tu chodzi. Co ty kombinujesz ?- zwróciłam się do niego.
-Spokojnie. Zaraz się wszystkiego dowiesz- odpowiedział ze śmiechem.
-To nie jest zabawne!
-Owszem jest. Gdybyś widziała swoją minę, też byś się śmiała.

Wysiedliśmy z windy i weszliśmy po kilku schodkach w górę. Przede mną rozciągał się cudowny widok Madrytu nocą. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam rozsypane płatki róż oraz stolik z białym obrusem i świecami. Domyśliłam się, kto mógł to zrobić, chociaż nigdzie go nie widziałam.
-Boże, nie wiedziałam, że on weźmie to na poważnie- wydukałam.
-Ronnie, zapamiętaj jedno : nigdy nie lekceważ Cristiano Ronaldo- odparł Pepe, po czym zniknął.
Zaczęłam iść w stronę stolika, ale zatrzymał mnie głos dobiegający zza moich pleców.
-Podoba ci się ?- zapytał, a ja odwróciłam się w jego stronę. Nie sądziłam, że stoi tak blisko mnie. Do moich nozdrzy wdarł się zapach jego perfum. Mało brakowało, a nogi odmówiłyby mi posłuszeństwa i runęłabym na ziemię.
-Bardzo- spojrzałam na moment w jego oczy i znów wydawało mi się, że odpływam- mogłeś mi powiedzieć, ubrałabym coś ładniejszego- ocknęłam się i z subtelnym uśmiechem odpowiedziałam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że stoję przed nim w zwykłych leginsach i koszuli jeansowej, podczas gdy on prezentuje się jak boski Adonis.
-Nie chciałem, żeby wyszło banalnie- powiedział i uniósł brew- z resztą dla mnie we wszystkim wyglądasz pięknie- dodał. Oczywiście, kiedy usłyszałam komplement od Aveiro, musiałam się zaczerwienić. "Veronica ogarnij się" skarciłam się w duchu.
-Dziękuję- odparłam spuszczając wzrok na dół.
Cristiano zaprowadził mnie do stolika, po czym wręczył mi piękną, czerwoną różę. Muszę przyznać, że coraz bardziej mnie zaskakiwał. Rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim. Począwszy od dzieciństwa, skończywszy na najdziwniejszych sytuacjach, które kiedykolwiek nam się przydarzyły. Ze wstydem stwierdziłam, że byłam o wiele bardziej nieznośnym dzieckiem niż Cris. Uwielbiałam pakować się w kłopoty i w sumie coś z tego zostało mi do dnia dzisiejszego.
-Ronnie, chciałem ci podziękować, że pozwoliłaś mi wtedy grać i przepraszam za to, co mówiłem- przerwał ciszę, która przez chwilę panowała i zwrócił się do mnie z lekkim zmieszaniem.
-Nic się nie stało. Chciałeś pomóc drużynie, to zrozumiałe.
-Tak, ale naraziłem cię na nieprzyjemności.
-Daj spokój, to nie ma znaczenia. Wygraliście i to się liczy.
Czas leciał bardzo szybko, nawet nie zauważyłam kiedy zegar wybił północ. Cristiano odwiózł mnie i odprowadził pod same drzwi mieszkania, delikatnie pocałował w usta, wyszeptał "dobranoc" i poszedł. Stałam tak jeszcze chwilę, patrząc w stronę, w którą się udał, po czym z wielkim uśmiechem weszłam do środka, czując słodki smak jego ust. Oparłam się o drzwi i miałam totalny mętlik w głowie. Nie wiedziałam czy on to wszystko robi na serio, czy to tylko jedna z jego gierek, żeby zaciągnąć mnie do łóżka.

TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Teraz był już pewien swoich uczuć. Chciał, żeby była jego i, chociaż sam się dziwił, nie chodziło mu tylko o to, żeby się z nią przespać. Ta dziewczyna działała na niego jak narkotyk, nie jednokrotnie musiał się powstrzymywać, żeby się na nią nie rzucić. W domu, na treningu, podczas meczu czy zakupów, cały czas o niej myślał. Do tej pory był przyzwyczajony do tego, że to kobiety robiły wszystko, by zdobyć jego zainteresowanie. Z resztą zazwyczaj wystarczył drogi prezent i każda była na jego zawołanie. Veronica jednak była zupełnie inna. Nie zależało jej na tym, aby być na okładkach gazet, nie chciała zdobyć uwagi całego świata, tylko jego. Cris uwielbiał patrzeć, jak kobiety mu nadskakują, jak się przed nim płaszczą i wykorzystywał to. Z tym, że widząc Veronike nie wyobrażał sobie, że mógłby ją skrzywdzić. Kiedy był obok niej, wariował. Nie potrafił utrzymać rąk przy sobie.   Pragnął jej, chciał z nią być. Nie tylko w łóżku, nie tylko na chwilę. Chciał ją codziennie. Na zawsze.

Zaparkowałam samochód przed Bernabeu i ruszyłam w stronę wejścia na stadion. Zza pleców dobiegł mnie męski głos, krzyczący moje imię. Kiedy się odwróciłam, nie mogłam uwierzyć w to, co , a raczej kogo, widzę.
-Javier !- krzyknęłam uradowana i rzuciłam się w ramiona bardzo przystojnego mężczyzny, który stał przede mną - co ty tu robisz ?
-Jak to co ? Przyjechałem cię odwiedzić i wypytać jak ci się żyje w wielkim świecie pieniędzy.
-Oh, nie przesadzaj- zaśmiałam się.
-Zabieram cię na kawę i wszystko mi opowiesz.
-Kurczę, teraz muszę iść do pracy, ale jeżeli poczekasz na mnie godzinkę, góra półtorej, to może uda mi się wyprosić wolne- powiedziałam z nadzieją.
-Okej, więc  za półtorej godziny tu jestem.


Całą tą scenkę z boku obserwował Ronaldo. Nie słyszał co mówili, ale ich gesty były dość jednoznaczne. Nie dość, że był wściekły, to jeszcze zazdrosny. On musi się nieźle starać, żeby móc ją przytulić, a temu facetowi dosłownie wskoczyła w ramiona.


Jejku, ale ja się za nim stęskniłam. Tak się cieszę, że do mnie przyjechał ! Jedyny facet w moim życiu, któremu ufam bezgranicznie. Szybko uzupełniłam wszystkie dokumenty i pobiegłam w stronę boiska, gdzie trenowali piłkarze. Miałam nadzieję, że trener pozwoli mi wyjść wcześniej i w sumie to sie nie myliłam. Poprosił tylko, żebym została do końca rozgrzewki i ich trochę poobserwowała. Mój wzrok automatycznie wyszukał Ronaldo. Patrzyłam na niego i nie mogłam przestać, ale widziałam, że ma zły humor i nawet nie patrzy w moją stronę. Nagle obok mnie pojawił się Kepler.
-Co go ugryzło ?- zapytałam obrońcę, wskazując wzrokiem na Ronaldo.
-Szczerze mówiąc, to myślałem, że ty mi powiesz.
-Skąd ten pomysł ?- zdziwiłam się.
-Przyszedł dzisiaj zły jak osa. Strach się do niego zbliżyć, więc myślałem, że może się pokłóciliście czy coś...
-Nie. Wczoraj jeszcze wszystko było okej...
-Kepler do roboty ! Przyszedłeś na trening czy pogawędki ?!- wrzasnął na niego trener, na co Pepe od razu zareagował i dołączył do ćwiczących kolegów.
-Ronnie, jeżeli chcesz to możesz już iść. Daję ci wolne do końca dnia- następnie zwrócił się do mnie, ale był o wiele milszy niż dla piłkarza.
-Dziękuję !- odpowiedziałam i pobiegłam w stronę wyjścia, wiedząc, że Javier z pewnością na mnie już czeka.


Ronaldo miał wrażenie, że za chwilę wybuchnie ze złości! Wzięła sobie wolne, na pewno pójdzie gdzieś z tym lovelasem ! Wiedział, że reszta treningu nie ma dla niego sensu, bo i tak nie będzie mógł się skupić. Zszedł z murawy i poszedł do szatni.


-No to opowiadaj co tam u ciebie słychać i jak ci się pracuje z Ronaldo, bo nie ukrywam, że to mnie najbardziej zastanawia.
-Jesteś niemożliwy ! Jak mi ciebie brakowało !- przytuliłam go raz jeszcze.
W kawiarni spędziliśmy trzy godziny. Opowiedziałam mu wszystko, co w ostatnim czasie wydarzyło się w moim życiu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak dużo tego było. Oczywiście nie mogłam pominąć moich relacji z Crisem. Javier nigdy by mi nie wybaczył, gdybym mu o tym nie powiedziała. Poza tym, był jedyną osobą, która mogła mi cokolwiek doradzić, bo tylko on wiedział o mnie wszystko.
-I ty dalej się zastanawiasz co masz zrobić ? Dziewczyno ten facet ewidentnie nie widzi świata poza tobą ! Ja na twoim miejscu dawno...
-Dobra, lepiej nie kończ. Domyślam się, co byś zrobił- przerwałam mu i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Ja już się muszę zbierać..- spojrzał na zegarek i z niechęcią podniósł się z krzesła.
-Co ?! Chyba nie przyjechałeś tu tylko na jeden dzień ?!
-Nie, ale muszę załatwić parę spraw. Obiecuję, że jeszcze będziesz miała mnie dosyć.
-Ciebie nigdy ! Lepiej obiecaj mi, że jak już wszystko załatwisz to odwiedzisz mnie w moim mieszkaniu.
-Masz to jak w banku. No a teraz leć do tego twojego piłkarza! - powiedział, po czym się pożegnaliśmy.

Siedziałam w domu i czekałam na telefon od Cristiano. Myślałam, że zadzwoni, że może będzie chciał się spotkać, a tym czasem moja komórka milczała. Postanowiłam, że to ja zadzwonię do niego.
-Hej. Możemy się dzisiaj spotkać ? Chciałabym porozmawiać- zapytałam gdy usłyszałam jego głos w słuchawce.
-Gdzie?- ton Crisa wydawał mi się nieco oschły.
-W parku koło stadionu. Tak za pół godziny.
-Okej- odpowiedział i się rozłączył.
Jego zachowanie było conajmniej dziwne. Co prawda Pepe wspominał rano, że coś go ugryzło, ale myślała, że mu przeszło. No nic, niedługo zapewne dowiem się o co chodzi. Szybko włożyłam na siebie coś ładniejszego i poszłam w umówione miejsce. Cristiano już na mnie czekał, siedząc na ławce.
-Hej- przywitałam się z nim.
-Cześć- burknął, nawet na mnie nie patrząc- wyszłaś dzisiaj z pracy wcześniej- było to bardziej stwierdzenie niż pytanie z jego strony.
-No tak...- odpowiedziałam przymrużając oczy, gdyż nie do końca wiedziałam do czego on zmierza.
-A mogę wiedzieć gdzie byłaś ?- dopiero teraz spojrzał w moją stronę.
-Z przyjacielem- coraz bardziej irytował mnie sposób, w jaki się do mnie zwracał. Co to do cholery, jakieś przesłuchanie jest ?!
-Ah... z przyjacielem- wstał, włożył ręce do kieszeni i z kpiną powtórzył po mnie- u niego czy u ciebie?- dodał z sarkastycznym uśmiechem. No nie ! Tego było już za wiele! Za kogo on mnie uważał ?
-Jesteś pieprzonym kretynem!- wycedziłam przez zęby i odeszłam.
Kiedy weszłam do domu myślałam, że mnie rozniesie! No idiota ! Skończony debil i cholerny dupek! Normalnie wszystko we mnie wrzało. W myślach przewijały mi się najgorsze epitety jakimi w tym momencie mogłabym określić Ronaldo. Nawet nie wiedziałam, że posiadam tak bogaty zasób słów na takie "okazje".


Cris wiedział, że nie powinien tego mówić, ale co miał zrobić? Był o nią chorobliwie zazdrosny! Nie radził sobie z tym, że ona ciągle traktuje go z taką rezerwą, podczas gdy on najchętniej zamknąłby ją w swoich ramionach i nigdy nie wypuścił. Musiał z kimś pogadać, więc pojechał do Keplera. Gdy ten zobaczył przyjaciela w drzwiach, od razu wiedział, że chodzi o Ronnie. Ronaldo streścił pokrótce wszystkie wydarzenia, a Pepe z niedowierzaniem pokręcił głową.
-Stary powiedz mi... Czy ty używasz czasami mózgu?- zapytał obrońca Królewskich.
-Ostatnio chyba coraz rzadziej...
Cris jeszcze długo siedział u Keplera. Nie chciał zostać sam, bo chyba by zwariował cały czas myśląc o tym, co teraz robi Veronica.


Siedziałam przed telewizorem i oglądałam film, ale tak szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia o czym on był. W głowie non stop szumiały mi słowa Ronaldo. Nadal byłam wkurzona na niego, o to, co powiedział, ale jeszcze bardziej denerwowało mnie to, że tak się tym przejmuję. Stwierdziłam, że nie zmarnuję całego wieczoru przez jakiegoś faceta. Ten dzień zaczął się wyjątkowo dobrze i tak tez chciałam aby się zakończył. Postanowiłam, że dzisiaj pójdę na imprezę. Z pewnością, kiedy Cristiano się o tym dowie będzie wściekły, ale należy mu się. Jako, że nie byłam zbyt dobrze obeznana w tutejszych klubach, postanowiłam poszukać czegoś w Internecie. Udało mi się znaleźć całkiem dobrze zapowiadającą się imprezę, więc nie zwlekając dłużej, zaczęłam się przygotowywać. Jakieś dwie godziny później byłam już gotowa. Efekt końcowy całkowicie mnie zadowolił. Już dawno nie miałam na nogach 12-centymetrowych szpilek, a dzisiaj była idealna okazja na to, aby je założyć.

Kiedy dotarłam na miejsce, zorientowałam się, że jakieś 5 minut drogi stąd samochodem, znajduje się dom Cristiano. Gdybym wiedziała to wcześniej, prawdopodobnie wybrałabym inny klub, ale teraz nie zamierzałam już zmieniać swoich planów.
Przecisnęłam się przez tłum ludzi tańczących na parkiecie i usiadłam na wysokim krześle przy barze. Zamówiłam sobie jakiegoś drinka, którego polecił mi barman i szybko go wypiłam. Nie chciałam wlewać w siebie zbyt dużo alkoholu, więc po drugiej szklance ruszyłam na parkiet. Niestety nie wszystko poszło po mojej myśli. Chciałam się odstresować i przede wszystkim na chwilę nie myśleć o Ronaldo, a było wręcz przeciwnie. Za każdym razem, kiedy podchodził do mnie jakiś mężczyzna lub gdy czułam na sobie czyjś wzrok, myślałam tylko o Crisie. Nie wiem, czy to wina tych drinków, czy nie, ale chciałam być teraz z nim. Nagle jakby cała moja złość na niego gdzieś się ulotniła. Ze względu na to, że impreza wcale nie poprawiła mi humoru, postanowiłam się zbierać.  W klubie wszędzie unosił się dym z papierosów, przez co trochę rozbolała mnie głowa.  Stwierdziłam, że noc jeszcze młoda i spacer dobrze mi zrobi,. Sama nie wiem czemu, skierowałam się w stronę domu Cristiano. W pewnym momencie usłyszałam za sobą jakieś kroki, więc dyskretnie spojrzałam w tył. Zobaczyłam sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Nie chciałam panikować, bo przecież facet, tak jak ja, może po prostu wracać do domu. Im dłużej szłam tym bardziej czułam się nieswojo i wydawało mi się, że ta osoba jest coraz bliżej, ale nie miałam już odwagi popatrzeć w tył. Teraz już wystraszyłam się nie na żarty, więc trochę przyspieszyłam. W końcu znalazłam się pod domem Crisa. Ochroniarze stojący przy bramie bez problemu mnie wpuścili, gdyż już dosyć dobrze mnie znali. Stałam przed drzwiami i po chwili zawahania nacisnęłam na dzwonek. Gdy go zobaczyłam, nie wiem czemu, po moich policzkach popłynęły łzy.
-Ronnie co się stało?- czule zapytał wciągając mnie do środka i przytulając do siebie.
Przez chwilę nic nie mówiłam. Czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach, że mogłabym tak stać do końca życia. W końcu jednak musiałam mu wyjaśnić co się stało. Zaczęłam więc od tego, że poszłam na imprezę żeby zrobić mu na złość i skończyłam na tym, że wystraszyłam się jakiegoś faceta, który za mną szedł.
-Zrobił ci coś ?
-Nie. Po prostu się wystraszyłam- teraz już wiedziałam, że zachowuję się jak histeryczka, ale mimo to nie mogłam powstrzymać łez.
-Nie płacz już. Chodź zaprowadzę cię do sypialni, a jutro porozmawiamy- Cris dał mi swoją koszulkę, w którą się ubrałam i położyłam do łóżka.
-Cristiano- zawołałam go, kiedy chciał wyjść z pokoju- zostań ze mną, proszę.
Dwa razy nie musiałam go prosić. Po chwili piłkarz leżał obok mnie, a ja wtuliłam się w jego umięśniony tors jak mała dziewczynka.
Kiedy rano otworzyłam oczy, Crisa nie było już obok. Powoli wstałam w łóżka i ubrałam swoje rzeczy. Zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie karteczka "Musiałem pojechać do miasta. Wrócę koło 12, wtedy porozmawiamy" Zabrzmiało groźnie. Wiedziałam, że Ronaldo znów się zdenerwuje, ale nie mogłam zostać i na niego poczekać. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu i wziąć gorącą kąpiel.

Równo o godzinie 12 w moim mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Myślałam, że to Cristiano przyjechał, żeby na mnie nawrzeszczeć, ale gdy otworzyłam, przede mną stał Javier. Zaprosiłam go do środka i zrobiłam kawę.
-Co ty taka zmarnowana jesteś? Czyżbyś spędziła noc z boskim Aveiro?- jak zwykle mój przyjaciel był bardzo taktowny...
-Uhm.. w pewnym sensie...
-Ooo. Brzmi ciekawie. Proszę o szczegóły- poprawił się na krześle i zabawnie poruszył brwiami.
No i cóż... nie miałam wyjścia i pokrótce streściłam Javierowi wczorajsze wydarzenia.
-Czy ty oszalałaś? Wiesz co by było...
-Wiem- przerwałam mu- ale na szczęście nic się nie stało.
-Boże, dziewczyno...-westchnął- a co na to Ronaldo?
-Nie wiem. Przecież mówiłam ci, że jeszcze z nim o tym nie rozmawiałam.
Kiedy podniosłam filiżankę, aby upić łyk kawy, w moim mieszkaniu znów rozległ się dźwięk dzwonka. Teraz byłam pewna, że to Cristiano. Otwierając drzwi, utwierdziłam się w swoich przypuszczeniach. Gestem zaprosiłam go do środka.
-Poznajcie się. To jest mój przyjaciel Javier, a to jest... Cristiano- powiedziałam gdy Cris gwałtownie się zatrzymał i wlepił gniewny wzrok w mężczyznę siedzącego naprzeciw niego.
-Nie wiedziałem, że masz gościa. Może lepiej przyjdę później- twardo stwierdził piłkarz.
-Właściwie to już miałem wychodzić- szybko zareagował Javier- zadzwonię- dodał cmokając mnie w policzek.
Popatrzyłam na Ronaldo, a w jego oczach dostrzegłam furię. Z jednej strony mnie to bawiło, bo nie wiedziałam, że jest tak zazdrosny, ale z drugiej przerażało. Wyglądał jakby chciał kogoś zabić. Miałam tylko nadzieję, że tym kimś nie będę ja.
-Widziałaś karteczk. Dlaczego nie zaczekałaś, aż wrócę?- zapytał oschle i podszedł do parapetu, o który się oparł.
-Chciałam wrócić do domu.
-Dlatego, że on miał przyjść ?
-Nie. Nie dlatego. Nie wiedziałam, że mnie dzisiaj odwiedzi- odparłam, na co Cris tylko prychnął. Podeszłam bliżej i stanęłam naprzeciw niego. Nie chciałam już się kłócić- Cristiano, spójrz na mnie. Javier jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem. Nic więcej nas nie łączy- popatrzyłam w jego oczy, z których już zniknęła prawie cała złość.
-Ciekawe czy on też traktuje ciebie tylko i wyłącznie jak przyjaciółkę- z ironią i żalem stwierdził Cris.
-Jeżeli o to chodzi, to myślę, że ty masz u niego większe szanse niż ja- powiedziałam ze śmiechem.
-Co ?- zmarszczył brwi i patrzył na mnie ze zdezorientowaniem.
-To, że Javier jest gejem. Nie interesują go kobiety- widać było, że zaskoczyły go moje słowa, bo jego oczy przypominały pięciozłotówki. Po chwili jednak, jego zdziwienie zamieniło się w śmiech.
-Jestem głupi...- stwierdził i pokręcił głową.
-Przez grzeczność nie zaprzeczę- odparłam również się uśmiechając.
-No dobra, ale teraz powiedz mi jeszcze jedno. Co cię podkusiło, żeby pójść na tą imprezę? W dodatku sama!- uhm... a już myślałam, że do tego nie wróci. Cholera!
-Oh, no przepraszam...- kiedy na niego spojrzałam, jego wzrok był jeszcze bardziej przerażający niż przedtem, chociaż teraz dostrzegałam tam jakąś małą iskierkę. Odwróciłam się na pięcie i poszłam do kuchni, mając nadzieję, że uda mi się zmienić temat. Nie chciałam się tłumaczyć, bo wiem, że głupio postąpiłam.
-Nie przepraszaj, tylko nigdy więcej tak nie rób- powiedział groźnym tonem- poza tym- przyciągnął mnie do siebie- nawet nie wiesz jak się wystraszyłem, kiedy cię zobaczyłem w moich drzwiach. Myślałem, że coś ci się stało. Zabiłbym każdego, kto próbowałby cię skrzywdzić, rozumiesz?- oparł swoje czoło o moje. Zarzuciłam mu ręce na szyję i utonęłam w jego ramionach.
-W tym miejscu czuję się najbezpieczniej na świecie- wyszeptałam, nadal nie odrywając się od jego ciała.
-Ronnie, co mam jeszcze zrobić, żebyś mi w końcu zaufała?- ujął moją twarz w dłonie i zapytał.
-Po prostu obiecaj mi, że będziesz. Tylko tyle.
-Obiecuję- wyszeptał i delikatnie pocałował mnie w usta.
Nawet nie zauważyłam kiedy niewinny gest zamienił się w pełen żaru pocałunek. W tym momencie niczego innego nie pragnęłam bardziej niż jego bliskości, dotyku i pieszczot. Ronaldo zdejmował ze mnie ubrania, a ja nie pozostając mu dłużna robiłam to samo. Potykając się, dotarliśmy w końcu do łóżka w sypialni.
-Tyle się na ciebie naczekałem, więc teraz nie myśl, że cię stąd szybko wypuszczę- oznajmił z łobuzerskim uśmiechem i znów wpił się w moje usta.
Przyciągnęłam go do siebie jeszcze mocniej, tak że teraz czułam każdy jego mięsień. Był taki delikatny a zarazem tak cholernie męski ! Kiedy leżałam pod nim zupełnie naga, Cristiano uniósł się na łokciach i patrząc w moje oczy subtelnie przejechał dłonią po moim policzku.
-Kocham cię- wyszeptał i nie czekając na odpowiedź znów mnie pocałował. Wędrował swoimi ustami po mojej szyi, piersiach, brzuchu. Było mi z nim tak cudownie jak nigdy przedtem. Każdy jego gest wywoływał u mnie drżenie całego ciała. Chciałam, żeby to trwało wiecznie.

Kiedy rano otworzyłam oczy, zobaczyłam obok śpiącego Crisa. Opuszkiem palca przejechałam po jego ustach i złożyłam na nich delikatny pocałunek. On tylko przewrócił się na bok i nadal spał. Wyswobodziłam się spod jego ręki, która opadła na mój brzuch i poszłam wziąć prysznic. Przez ten cały czas, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Prosto z łazienki skierowałam się do kuchni, żeby przygotować coś na śniadanie. Gdy kroiłam warzywa, usłyszałam że ktoś wszedł do pomieszczenia. Odwróciłam się do tyłu i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Przede mną stał oparty o ścianę Ronaldo- tak jak go Pan Bóg stworzył.
-Na miłość Boską, Cristiano ubierz się!- czułam jak robi mi się gorąco, a na moją twarz wypływa zdradliwy rumieniec.
-Po co ? I tak już wszystko widziałaś- odparł bez najmniejszego skrępowania, za to z łobuzerskim uśmiechem.
-Jesteś walnięty- zaśmiałam się i wróciłam do poprzedniego zajęcia.
-Ale za to tylko twój- podszedł i objął mnie w pasie, kładąc głowę na ramieniu.
-Chyba zacznę się zastanawiać, czy to aby na pewno  jest pocieszenie- odpowiedziałam siląc się na powagę.
-Mogę ci jeszcze raz udowodnić, że nie mogłaś lepiej trafić-oznajmił i uniósł brew.
No tak, skromny Aveiro... Cmoknął mnie w policzek i wyszedł z kuchni. Po paru minutach wrócił, tym razem ubrany i usiadł przy stole, na którym było już przygotowane śniadanie. Siedząc naprzeciwko, patrzyłam na niego i czułam, że teraz jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
****
Pół roku temu sprzedałam swoje mieszkanie i przeprowadziłam się do Cristiano. Długo się zastanawiałam nad tą decyzją, ale wiem, że kocham go nad życie i niczego nie żałuję. Cris praktycznie codziennie chodzi na treningi, albo jakieś gale czy uroczystości związane z jego karierą. Czasami już nie mogę wytrzymać sama w tym wielkim domu, ale wiem, że tak musi być. Nigdy w życiu nie chciałabym, aby dla mnie rezygnował ze swoich marzeń, bo wiem, że wtedy nie byłby szczęśliwy. Poza tym, niedługo w naszym życiu trochę się pozmienia. Za 4 miesiące na świat przyjdzie nasz syn. Kiedy Cris dowiedział się o tym, że jestem w ciąży, myślałam że eksploduje z radości. W przeciągu 20 minut zdążył poinformować o tym wszystkich piłkarzy, sztab medyczny, trenerów i całą kadrę Królewskich oraz oczywiście większość swojej rodziny. Muszę przyznać, że stał się strasznie nadopiekuńczy, ale wcale mi to nie przeszkadza. No może tylko wtedy, kiedy nie pozawala mi zbyt długo chodzić, tylko każe leżeć i odpoczywać. Postanowiliśmy, że kiedy tylko mały przyjdzie na świat, weźmiemy ślub i jak to Cristiano ujął "popracujemy nad rodzeństwem dla Juniora". Jeszcze jakiś czas temu, nawet nie pomyślałabym, że mogę być tak szczęśliwa. A jednak cuda się zdarzają. 


________________________________________________________
Taki mały prezencik na Mikołaja :D O mnie chyba niestety zapomniał ;( No ale cóż, cieszę się, że w koncu udało mi się to przepisać. Teraz tylko zaliczę sprawdziany, które jeszcze mam zapowiedziane i zabieram się za opowiadanie o Marco Reusie. Nie wiem jak Wam się spodoba ostatnia część tego opowiadania, bo moim zdaniem te poprzednie były o wiele lepsze, ale mam nadzieję, że jednak da sie to czytać ;)