Witam ! Kolejne zamówienie zrealizowane. Nie wiem czy mogę być w 100% zadowolona z tego co napisałam, ale myślę, że nie jest najgorzej i że Wam się spodoba.
********************
"Świat
bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek
zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i o serce olśnione miłością."
********************
PO POŁUDNIU
-Hej piękna !
-Hej piękny- odwróciłam się i przywitałam z blondynem
stojącym przede mną.
-Co robisz ?
-Kończę album ze zdjęciami ślubnymi dla mojej klientki-
uśmiechnęłam się wkładając ostatnie fotografie.
-To mi się podoba- powiedział wskazując na jedno z nich.
-Zapamiętam. Jak będziesz brał ślub, to zrobię ci
identyczne- zaśmiałam się- a tak swoją drogą, to nie powinieneś być teraz na
treningu ?
-Na dzisiaj już skończyliśmy. Idziemy z chłopakami wieczorem
na imprezę. Piszesz się ?- zapytał obracając w dłoniach jedną z ramek stojących
na półce.
--Pewnie. A kto będzie ?- zapytałam nie odrywając się od
wykonywanej pracy.
-Oprócz nas to jeszcze Erik, Sven, Nuri z dziewczyną, Ilkay
i Mats.
-Okej. To może zapytam Camill czy idzie z nami ?
-Jasne.
-Cam !-krzyknęłam ale nie odpowiedziała- Camill !
-Idę, idę. Co się tak drzesz ?- po chwili wyłoniła się zza
ściany- oo, cześć piłkarzyku- zwróciła się do blondyna promiennym głosem.
-Hej- odpowiedział jej.
-Cam, Marco pyta czy idziemy z nim i chłopakami na imprezę.
-A będzie Erik ?- spojrzała na Reusa.
-Będzie.
-No to idę !- krzyknęła z entuzjazmem.
-Biedny Durm... -teatralnie powiedział Reus.
-Ej ej ! Nie przeginaj blondasku !- uderzyła go w ramie i
wróciła do siebie.
-Ubierz się ładnie - podszedł do mnie od tyłu i objął w
pasie.
-Sugerujesz, że teraz wyglądam brzydko ?- zapytałam
odwracając przodem i zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Zawsze wyglądasz pięknie- odparł i chciał mnie pocałować,
ale odsunęłam się i uśmiechnęłam pod nosem wracając do pracy.
WIECZOREM
Po długiej i relaksującej kąpieli z olejkami zapachowymi
musiałam wyjść z łazienki i ubrać coś stosownego. Chciałam wyglądać ładnie, nie
tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Marco. Lubiła, kiedy na mój widok, w
jego oczach pojawiały się takie małe iskierki. W ogóle lubiłam słuchać jak
prawi mi komplementy, mimo że jesteśmy tylko przyjaciółmi, z tym że poza
przyjaźnią łączy nas jeszcze pewna umowa.
Z Marco przyjaźniłam się zanim został sławnym piłkarzem.
Nasi ojcowie prowadzili wspólne interesy, więc często się widywaliśmy. Koło
niego zawsze kręciło się mnóstwo dziewczyn, a i on nigdy nie był jakoś
specjalnie wstrzemięźliwy. W sumie czemu się dziwić... Młody chłopak chce
korzystać z życia. Jego związki zazwyczaj kończyły się równie szybko jak zaczynały.
Nigdy nie był typem faceta, któremu bardzo zależy na ustatkowaniu się. Lubił
dobrą zabawę i nie w głowie mu były jakieś poważne związki. Z chwilę, gdy
przeszedł do Dortmundu, jego sława wzrosła. Każda nowo poznana dziewczyna
starała się to wykorzystać na różne sposoby. Jedna wymyślała, że planują ślub,
druga że jest w ciąży, a jeszcze inna sprzedawała brukowcom historyjki o jego
rzekomej zdradzie. Marco wszystko dzielnie wytrzymywał, dopóki nie zawiódł się
na dziewczynie, z którą wiązał poważne plany.
Pewnego dnia przyszedł do mnie. Z początku nie chciałam go
wpuścić, bo sama byłam w totalnej rozsypce, ale gdy zobaczyłam, że trzyma
butelkę whisky zmieniłam zdanie. Opowiedziałam mu o tym, jak kilka dni
wcześniej przyłapałam mojego chłopaka w łóżku z moją, jak mi się wydawało,
najlepszą przyjaciółką. Mam chyba jakiś defekt fabryczny, bo przyciągam samych
debili. Z tego, co mówił Reus, w jego życiu również nie było wesoło. Alkoholu
ubywało, a my coraz bardziej utwierdzaliśmy się w tym, że miłość nie istnieje,
a wszyscy ci, którzy twierdzą inaczej, są kretynami. Postanowiliśmy, że już
nigdy więcej się nie zakochamy i zawarliśmy umowę. Mianowicie, od teraz, poza
przyjaźnią, będzie nas łączyć łóżko. Ani ja, ani Marco nie mieliśmy zamiaru
więcej przez nikogo cierpieć. Skoro inni potrafią żyć bez uczuć, to my również.
Od początku mieliśmy jasny układ: żadnych zobowiązań, żadnych uczuć, żadnej
miłości- czysty seks. I tak oto, oboje przestrzegamy ustalonych zasad już od
roku. Często się spotykamy, wychodzimy na imprezy, do znajomych, ale tylko i
wyłącznie w charakterze przyjaciół.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziesięć minut do 20.
Wysuszone włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone, do tego delikatny makijaż i
czarna sukienka z głębokim wycięciem na plecach. Stanęłam przed lustrem i się
uśmiechnęłam. Wyglądałam bardzo dobrze, a to ważne, bo Marco miał być dzisiaj
tylko mój. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc nałożyłam szybko czarne szpilki i
poszłam otworzyć.
-Wow- powiedział blondyn obejmując mnie w pasie i mierząc
wzrokiem z góry na dół.
-No ty też wyglądasz całkiem, całkiem...- zaśmiałam się.
-Może odpuścimy sobie tą imprezę i zostaniemy u ciebie ?-
wymruczał przybliżając swoją twarz do mojej.
-O nie, nie- odsunęłam się- dzisiaj mam ochotę dobrze się
bawić- powiedziałam i sięgnęłam po skórzaną kurtkę, którą Reus pomógł mi
założyć.
-Ehh... a mogło być tak miło- westchnął po czym otworzył mi
drzwi i wyszliśmy.
RANO
-Oho, nie ładnie tak się spóźniać, szefowo- zaraz jak
weszłam do studio, zobaczyłam uśmiechniętą twarz Cam.
-Przepraszam, starałam się- odparłam bezradnie, widząc pełny
grafik na dzisiejszy dzień.
-Okej. Rozumiem, że przyczyną jest bardzo przystojny
piłkarz, z którym z pewnością spędziłaś noc, nie koniecznie na spaniu- rzekła
unosząc jedną brew do góry i przyglądała mi się uważnie. Czułam jak na samo
wspomnienie na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Nie odpowiedziałam tylko
uśmiechnęłam się szeroko- dobra, nie będę pytać o szczegóły-roześmiała się i
poszła do siebie.
Po południu postanowiłam zrobić sobie małą przerwę, więc
poszłam do kuchni, zaparzyłam 2 kawy i zawołałam Camill.
-Czytasz mi w myślach. Co tych ludzi nagle tak na śluby
naszło?- stwierdziła z ironią, siadając przy niewielkim stoliku.
-Lato, najgorętszy okres jeżeli chodzi o śluby- odparłam
upijając łyk kawy.
-Myślałam, że wytrzymam, ale jednak ciekawość wygrała.
Opowiadaj jak było- poprawiła się na krześle i z wyczekiwaniem spojrzała na
mnie.
-Wspaniale jak zawsze, ale za każdym razem inaczej. Nie wiem
czy on jest taki dobry w te klocki czy po prostu na mnie tak działa- obie
zaczęłyśmy się śmiać.
-Ehh... dziewczyno olej ten cały chory układ i powiedz mu co
czujesz.
-Ale ja nie chce. Jest dobrze tak jak jest i nie chce nic
zmieniać- zapewniałam.
-Nie chcesz czy się boisz ?
-Muszę wracać do pracy- chrząknęłam.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
-Halo ?- odebrałam telefon, nie sprawdzając nawet kto
dzwoni. Dzisiaj w studio panował wyjątkowy młyn.
-Hej. Może wyskoczymy gdzieś dzisiaj ? Odwołali nam
wieczorny trening- no tak, Marco. Mogłam się spodziewać jego telefonu, gdyż nie
widzieliśmy się od ostatniej imprezy.
-Dzisiaj niestety nie dam rady. Mam mnóstwo pracy i do tego
spotkanie z klientem- z wielkim żalem musiałam odmówić. Wiadomo, że wolałabym w
tym czasie być gdzieś z Reusem niż siedzieć i użerać się z męczącymi klientami,
ale praca to praca.
-Uhm... no to trudno. W takim razie zadzwonię do ciebie
jutro.
-Okej. Papa.
***
Całe szczęście, że mężczyzna, z którym miałam omówić
szczegóły współpracy nie był zbytnio upierdliwy i nie robił problemów. Dzięki
temu, spotkanie upłynęło w bardzo miłej i wesołej atmosferze. Dobrze, że akurat
byliśmy w restauracji, bo umierałam z głodu.
Zamówiliśmy po sałatce i trochę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Bardzo
miły facet, a jego przyszła żona z pewnością będzie miała wesoło w domu.
NASTĘPNY DZIEŃ
Z łóżka wyciągnął mnie nachalny dźwięk dzwonka do drzwi.
-Marco? Co ty tu robisz?- zapytałam zaspanym głosem- coś się
stało ?- dodałam gdy dostrzegłam jego minę.
-Jak się udało wczorajsze spotkanie ?- zapytał oschle.
-No... udało się... nie rozumiem...- pokręciłam głową.
-Ja tym bardziej. Nie mogłaś mi powiedzieć , że kogoś masz ?
-Co ?- stałam i patrzyłam na niego zdezorientowana.
-To, że widziałem was wczoraj i na zwykłe potkanie to nie
wyglądało. Świetnie się razem bawiliście- powiedział z ironią.
-Boże... Rozmawialiśmy i nic więcej. Uspokój się, bo ci
żyłka pęknie...
-Czyli teraz sprawy służbowe załatwia się przy lampce wina i
kolacji tak ?- pytał nadal zdenerwowany.
-Marco, serio chcesz się kłócić o taka głupotę ? Klient jak
każdy inny. Poza tym, nie rozumiem twojego wzburzenia. Zarówno ja jak i ty
możemy robić co się nam podoba.
-Racja, ale mimo to nie chciałbym żebyś mnie okłamywała.
Pamiętaj, że poza umową łączy nas jeszcze przyjaźń- odrzekł już milszym tonem.
-Pamiętam- powiedziałam wstawiając wodę na kawę- aż za
dobrze- dodałam w myślach. Nagle zakręciło mi się w głowie i zrobiło strasznie
niedobrze. Momentalnie pobiegłam do toalety i zacz ełam wymiotować.
-Ness! Wszystko okej?- Marco pukał do drzwi, ale nie miałam
siły odpowiedzieć- Ness ! Mogę wejść ?
-Nie. Nie chcę, żebyś oglądał mnie jak wiszę nad sedesem-
odparłam opierając się o wannę. Oczywiście mogłam się spodziewać tego, że on i
tak mnie nie posłucha i wejdzie do środka.
-Co się stało?- kucnął obok mnie i odgarnął na bok włosy z
mojej twarzy.
-Nic. Trochę zakręciło mi się w głowie.
-Może zawieźć cię do lekarza?
-Nie, to pewnie zwykłe przemęczenie. Ostatnio trochę gorzej
się czułam, a do tego miałam masę pracy.
-Dobra, to idź do swojego pokoju po rzeczy, a ja ci przygotuję
kąpiel.
-Okej.
Kiedy wyszłam z łazienki wyglądałam i czułam się o wiele
lepiej. W kuchni zobaczyłam Marco siedzącego przy stole, na którym znajdowała
się góra kanapek i mój ulubiony sok pomarańczowy.
-Że niby ja mam to wszystko zjeść?- zapytałam siadając
naprzeciw niego.
-Oczywiście- twardo odparł. Widziałam, że nie ma sensu się z
nim kłócić, więc wcisnęłam w siebie tyle kanapek ile dałam radę.
-Marco...
-Uhm- mruknął nie odrywając wzroku od telefonu.
-Bo ja już więcej nie zjem...- odłożył komórkę na bok i
uśmiechnął się do mnie.
-Okej. To teraz zabieram cię na wycieczkę.
-Gdzie ?- zdziwiłam się.
-Niespodzianka.
***
Jechaliśmy już ponad pół godziny, a ja nadal nie znałam celu
tej podróży.
-Marco, powiesz mi w końcu gdzie jedziemy ?- zapytałam go o
to już chyba po raz setny, ale byłam strasznie ciekawa.
-Niedługo się dowiesz. Czyżbyś się bała ?- powiedział
rozbawiony.
-No wiesz.. Tyle się teraz słyszy o tych przestępcach...
Możesz mnie na przykład wywieźć do lasu, zgwałcić i zakopać.
-Rozważałem taką opcję...
-Ej !- uderzyłam go w ramię, na co on znów zaczął się tylko
śmiać.
***
Marco zatrzymał samochód przed jakimś domem. Zdziwiło mnie
to, ponieważ za nic nie mogłam skojarzyć kto tutaj mieszka.
-Gdzie my jesteśmy ?- zapytałam blondyna.
-Chodź, zaraz się wszystkiego dowiesz- odrzekł i chwyciwszy
mnie za rękę, pociągnął za sobą.
Kiedy otworzyły się drzwi, zobaczyłam jego mamę. Bardzo się
ucieszyłam, bo już dawno obiecałam odwiedzić jego rodziców, niestety jakoś
nigdy nie mogłam na to znaleźć czasu. Poza tym, Marco mówił, że się
przeprowadzili, ale nie wiedziałam gdzie. Spędziliśmy u nich całe popołudnie.
Oczywiście nie obeszło się bez uwag na temat tego, że moi rodzice się o mnie
martwią, bo w ogóle do nich nie przyjeżdżam. Fakt faktem ostatnio trochę ich zaniedbałam,
ale obiecałam że to się zmieni. Pożegnaliśmy się z państwem Reus i poszliśmy w
stronę samochodu. Marco złapał mnie za rękę, oparł o drzwi jego BMW i
pocałował, a mi aż ugięły się kolana.
-A może pojedziemy do mnie i zostaniesz na noc ?- zapytał
odrywając swoje usta od moich.
-No nie wiem... Jeżeli ładnie poprosisz...- uśmiechnęłam się
i wróciliśmy do poprzedniej czynności.
3 TYGODNIE PÓŹNIEJ
Leżałam w łóżku i podnosiłam się tylko wtedy, gdy szłam
wymiotować. Zadzwoniłam do Cam, żeby jej powiedzieć, że nie dam rady dzisiaj
przyjść do pracy. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawiam ją z tym samą, ale
teraz nawet gdybym chciała, nie byłam w stanie jej pomóc.
-Okej. Dzisiaj nie ma dużo pracy, więc sobie poradzę. Nie
martw się i odpoczywaj. Koło 15 powinnam skończyć, to cię odwiedzę.
-Dziękuję. Jesteś kochana. Pa.
-Papa.
Cały czas zastanawiałam się skąd te mdłości. Przemęczenie
odpada, zatrucie też... Myślałam, że to minie ale było wręcz przeciwnie.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to może nie jest żadna choroba. Niestety
fakt, że jestem w ciąży wydawał się najbardziej prawdopodobny, zwłaszcza, że
okres spóźniał mi się już kilka dni. Cholera wszystko tylko nie to... Nie byłam
w stanie nawet iść do apteki po test, więc wysłałam smsa do Cam, żeby zrobiła
to za mnie.
***
-I co ?- spytała przed drzwi od łazienki- Van ?
-Proszę- wyszłam podając jej test. Usiadłam na kanapie i
schowałam twarz między kolana.
-Heeej... wszystko będzie dobrze- przytuliła mnie.
-Nic nie będzie dobrze- wyszlochałam- Marco się wścieknie...
-Marco cię kocha. Widzę jak na ciebie patrzy, więc nie
dramatyzuj tylko zadzwoń do niego i mu powiedz.
***
Resztę wieczoru spędziłam z telefonem w ręce. Cały czas
zastanawiałam się czy zadzwonić, ale tego nie zrobiłam. Bałam się jego reakcji,
a poza tym musiałam to wszystko poukładać i i przede wszystkim upewnić się czy
wynik testu był właściwy.
NATĘPNY DZIEŃ
Kiedy wyszłam z przychodni, poszłam do pobliskiego parku i
usiadłam na ławce. W jednej ręce trzymałam wyniki badań, receptę na witaminy
oraz zdjęcie USG, a w drugiej telefon. Wzięłam głęboki oddech i wybrałam numer
Marco. Nie odbierał, ale to może nawet lepiej. Przynajmniej nie załamie mi się
głos jak będę z nim rozmawiać. Pewnie jest teraz na treningu, więc wysłałam mu
smsa, żeby do mnie przyjechał jak znajdzie chwilę.
***
-Hej, wejdź- zaprosiłam go do środka.
-Coś się stało ?- przyglądał się mi.
-Chcesz coś do picia ?
-Nie. Ness mów o co chodzi, bo widzę, że coś jest nie tak-
chwycił mnie za biodra, ale zdjęłam jego ręce i podeszłam do okna.
-Jestem... jestem w ciąży- wydusiłam z siebie po chwili.
Nastała cisza, która według mnie ciągnęła się w nieskończoność.
-Z kim ?- to pytanie dosłownie wbiło mnie w podłogę. Nie
byłam w stanie nic odpowiedzieć- z resztą... to nie moja sprawa. Puszczałaś się
na prawo i lewo to teraz radź sobie sama- krzyknął i wyszedł. Zsunęłam się
plecami po ścianie i zaczęłam płakać. Nie wierzyłam w to, co się teraz
wydarzyło. Jak on mógł tak powiedzieć ? Mój Marco, najlepszy przyjaciel, moja
miłość...
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Od ostatniej rozmowy z Reusem, już się z nim nie spotkałam.
Wyjaśniłam wszystko Camill i
powiedziałam, że przez jakiś czas znowu nie będzie mnie w studio. Całymi dniami
leżałam w łóżku i płkałam. Jego słowa tak cholernie bolały... Nie oczekiwałam
nagłego wybuchu entuzjazmu i pierścionka zaręczynowego z jego strony, ale nigdy
bym nie pomyślała, że powie coś takiego.
***
-No, a powiedz mi jak się czujesz ?
-Fizycznie lepiej, psychicznie tragedia...
-Nie myśl o tym dupku. Teraz najważniejsza jesteś ty i
dziecko.
-Żeby to było takie proste... Chcesz herbaty ?
-Chętnie
-Okej- wstałam z sofy i poczułam ukłucie w dole brzucha.
Zgięłam się w pół i nie mogłam ruszyć.
-Jezus, Vanessa co się stało ?- usłyszałam spanikowaną Cam.
-Nie wiem. Dzwoń po pogotowie- ledwo wyjąkałam
***
-Zrobiliśmy wszystkie potrzebne badania. Na wyniki
niektórych musimy jeszcze poczekać, ale wszystko wskazuje na to, że przyczyną
bólu był stres- poinformował mnie lekarz stojący nad moim łóżkiem.
-A z dzieckiem wszystko w porządku ?- zapytałam, gdyż to
było dla mnie najważniejsze.
-Tak, proszę się nie martwić i odpoczywać. Zostawimy panią
na obserwacji przez kilka dni i jeżeli wszystko będzie dobrze, to wróci pani do
domu- dopiero po tej informacji mogłam odetchnąć z ulgą. Niezbyt podobała mi
się wizja spędzenia kilku dni w szpitalu, ale teraz nie ja tu byłam
najważniejsza- na korytarzu czeka gość. Poprosić teraz, czy chce się pani
przespać?
-Nie, nie. Może wejść- odpowiedziałam. Byłam pewna, że
chodzi o Camill. Jakie było moje zdziwienie gdy do sali wszedł Marco.
-Jak się czujesz?- zapytał niepewnie i usiadł na krześle
obok łóżka.
-Dobrze- mruknęłam pod nosem, nawet na niego nie patrząc.
-Van... Przepraszam za to, co powiedziałem. Nie chciałem,
naprawdę.
-Ale jednak to powiedziałeś- czułam jak w moich oczach
zbierają się łzy.
-I nawet nie wiesz, jak cholernie tego żałuję...- chwycił
mnie za rękę, którą wyrwałam.
-Nie dotykaj- syknęłam.
-Ojciec dziecka wie, że tutaj jesteś?- zapytał.
-Tak.
-To czemu go tu nie ma ?- czułam, że te pytania są czysto retoryczne,
że Marco domyślił się, że to jego dziecko. Przeszło mi przez myśl, żeby się
zemścić i zaprzeczyć jego domysłom, ale wiedziałam że na dłuższą metę, to nie
ma sensu.
-Przecież jest- odrzekłam i otarłam dłonią łzę z policzka.
Marco wstał z krzesła i podszedł do parapetu.
-Ale jak... przecież się zabezpieczaliśmy
-Boże... Ile ty masz lat? 15?! Dobrze wiesz, że nigdy nie ma
100% pewności. Poza tym, za kogo ty mnie masz ?- zdenerwowałam się.
-Przepraszam Ness... Ja jestem idiotą, wiem o tym, ale proszę
cię wybacz mi- znów podszedł do łóżka i pochylił się nade mną.
-Idź już...- powiedziałam i odwróciłam głowę na bok.
-Ale...-westchnął- okej. Odpoczywaj.
5 DNI PÓŹNIEJ
-Proszę o siebie dbać i pamiętać o witaminach.
-Dobrze. Na pewno będę tego pilnować- podziękowałam
lekarzowi i w końcu wyszłam ze szpitala. Czekałam przed budynkiem na Cam, która
miała mnie odebrać.
-Cam dzwoniła, że coś jej wypadło i poprosiła, żebym ja cię
odebrał- usłyszałam za sobą.
-Nie musiałeś. Wróciłabym taksówką- powiedziałam oschle,
patrząc na Reusa.
-Wiem, ale chciałem- odparł i wziął moją torbę.
***
-Gdzie jedziemy ?- zapytałam, kiedy Marco minął skręt do
mojego mieszkania.
-Do mnie.
- Może chociaż zapytałbyś mnie o zdanie?
-Po co, skoro znam odpowiedź. Chcę ci tylko coś pokazać.
Wiem, że mnie nienawidzisz, dlatego jeżeli nadal będziesz chciała, to odwiozę
cię do domu.
Tsa... Gdybym go nienawidziła, to wszystko byłoby prostsze.
Problem w tym, że ja nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mimo tego, co
powiedział ja nadal go kocham. Nie mając siły ani ochoty na kolejne kłótnie,
nie protestowałam.
***
Reus prowadził mnie do pokoju, który znajdował się na górze.
Nie wiedziałam o co chodzi, dopóki nie otworzył drzwi. Stanęłam na środku jak
wryta i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wszystko było takie idealne. Marco
przygotował pokój dla dziecka, który aż tonął w pluszakach i innych zabawkach.
Czułam, że zaraz się rozpłaczę.
-Kiedy ty...- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
-Jak byłaś w szpitalu to zrobiłem remont. Ness, ja mówię to
po raz trzeci, ale jeżeli trzeba to będę powtarzał to do końca życia:
przepraszam. Przepraszam, że jestem takim dupkiem i że cię tak skrzywdziłem.
Byłem zazdrosny, bo ostatnio mnie unikałaś i myślałem, że kogoś masz. Później
ta ciąża... Ja nie chciałem tego powiedzieć- kiedy to mówił, widziałam że jego
słowa są szczere. Przypominał mi małe dziecko, któro próbuje wytłumaczyć mamie,
dlaczego zjadło słodycze przed obiadem- wybaczysz mi ?- dodał
-Tak- wyszeptałam i po chwili poczułam jak obejmuje mnie
swoimi ramionami.
-Van, pamiętasz jak stwierdziliśmy, że każdy, kto wierzy w
miłość jest kretynem ?
-Pamiętam.
-W takim razie ja jestem największym kretynem na świecie, bo
kocham cię nad życie.
___________________________________________
Więc to by było na tyle. Mam nadzieję że się podobało. Opowiadanie o Leo Messim pojawi się pewnie dopiero po świętach, chyba że ten magiczny czas zadziała na moją wenę, która chyba zapadła w sen zimowy ;( Tak więc życzę Wam zdrowych, wesołych i rodzinnych świąt. Wspaniałych prezentów i tego, aby jedzenie poszło w cycki, a nie w tyłek :D Oby przyszły rok był jeszcze wspanialszy od tego i żeby spełniły się wszystkie Wasze marzenia !
CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
świetne te twoje opowiadanie i w ogole wszystkie sa super :) mam nadzieję że szybko dodasz kolejne bo juz nie mogę się doczekac :)
OdpowiedzUsuńnie chcę czeekać tak długo ;C
OdpowiedzUsuńweno przychodź ! ;-))))
http://lets-her-go.blogspot.com/
Geniallne <3
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt ! :)
zapraszam na pierwszy rozdział:
OdpowiedzUsuńsandra-wojtek-i-ja.blogspot.com
oraz na mojego nowego bloga o piłce ręcznej:
lijewska-przestan-gwiazdorzyc.blogspot.com
pozdrawiam ;)
Świetne! :3
OdpowiedzUsuńJeju to jest wręcz genialne ! <3
OdpowiedzUsuńBardzo spodobały mi się Twoje opowiadania awwwww *-* jeżeli możesz informuj mnie o nowościach ;)
Łał strasznie mi się to podoba! :D Naprawdę piszesz świetnie *----*
OdpowiedzUsuńZapraszma również do mnie na nawoy rozdział :)
http://tylkobarca.blogspot.com/2013/12/rozdzia-xii-pamietajnie-daj-siei-walcz.html komentarz mile widziany! :')