Po
20 minutach jazdy, piłkarz zatrzymał samochód pod jakimś oszklonym wieżowcem.
Nie wiedziałam o co tu chodzi, ale narazie się nie odzywałam, mając nadzieję,
że zaraz wszystko się wyjaśni. Jednak, kiedy weszliśmy do windy i Pepe wcisnął
guzik na ostatnie piętro, byłam trochę wystraszona.
-Dobra
Kepler, mów o co tu chodzi. Co ty kombinujesz ?- zwróciłam się do niego.
-Spokojnie.
Zaraz się wszystkiego dowiesz- odpowiedział ze śmiechem.
-To
nie jest zabawne!
-Owszem
jest. Gdybyś widziała swoją minę, też byś się śmiała.
Wysiedliśmy
z windy i weszliśmy po kilku schodkach w górę. Przede mną rozciągał się cudowny
widok Madrytu nocą. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam rozsypane płatki róż
oraz stolik z białym obrusem i świecami. Domyśliłam się, kto mógł to zrobić,
chociaż nigdzie go nie widziałam.
-Boże,
nie wiedziałam, że on weźmie to na poważnie- wydukałam.
-Ronnie,
zapamiętaj jedno : nigdy nie lekceważ Cristiano Ronaldo- odparł Pepe, po czym
zniknął.
Zaczęłam
iść w stronę stolika, ale zatrzymał mnie głos dobiegający zza moich pleców.
-Podoba ci się ?- zapytał, a ja odwróciłam się w jego
stronę. Nie sądziłam, że stoi tak blisko mnie. Do moich nozdrzy wdarł się
zapach jego perfum. Mało brakowało, a nogi odmówiłyby mi posłuszeństwa i
runęłabym na ziemię.
-Bardzo- spojrzałam na moment w jego oczy i znów wydawało mi
się, że odpływam- mogłeś mi powiedzieć, ubrałabym coś ładniejszego- ocknęłam
się i z subtelnym uśmiechem odpowiedziałam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że
stoję przed nim w zwykłych leginsach i koszuli jeansowej, podczas gdy on
prezentuje się jak boski Adonis.
-Nie chciałem, żeby wyszło banalnie- powiedział i uniósł
brew- z resztą dla mnie we wszystkim wyglądasz pięknie- dodał. Oczywiście,
kiedy usłyszałam komplement od Aveiro, musiałam się zaczerwienić. "Veronica
ogarnij się" skarciłam się w duchu.
-Dziękuję- odparłam spuszczając wzrok na dół.
Cristiano zaprowadził mnie do stolika, po czym wręczył mi
piękną, czerwoną różę. Muszę przyznać, że coraz bardziej mnie zaskakiwał.
Rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim. Począwszy od dzieciństwa, skończywszy na
najdziwniejszych sytuacjach, które kiedykolwiek nam się przydarzyły. Ze wstydem
stwierdziłam, że byłam o wiele bardziej nieznośnym dzieckiem niż Cris. Uwielbiałam
pakować się w kłopoty i w sumie coś z tego zostało mi do dnia dzisiejszego.
-Ronnie, chciałem ci podziękować, że pozwoliłaś mi wtedy
grać i przepraszam za to, co mówiłem- przerwał ciszę, która przez chwilę
panowała i zwrócił się do mnie z lekkim zmieszaniem.
-Nic się nie stało. Chciałeś pomóc drużynie, to zrozumiałe.
-Tak, ale naraziłem cię na nieprzyjemności.
-Daj spokój, to nie ma znaczenia. Wygraliście i to się
liczy.
Czas leciał bardzo szybko, nawet nie zauważyłam kiedy zegar
wybił północ. Cristiano odwiózł mnie i odprowadził pod same drzwi mieszkania,
delikatnie pocałował w usta, wyszeptał "dobranoc" i poszedł. Stałam
tak jeszcze chwilę, patrząc w stronę, w którą się udał, po czym z wielkim
uśmiechem weszłam do środka, czując słodki smak jego ust. Oparłam się o drzwi i
miałam totalny mętlik w głowie. Nie wiedziałam czy on to wszystko robi na
serio, czy to tylko jedna z jego gierek, żeby zaciągnąć mnie do łóżka.
TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Teraz był już pewien swoich uczuć. Chciał, żeby była jego i,
chociaż sam się dziwił, nie chodziło mu tylko o to, żeby się z nią przespać. Ta
dziewczyna działała na niego jak narkotyk, nie jednokrotnie musiał się
powstrzymywać, żeby się na nią nie rzucić. W domu, na treningu, podczas meczu
czy zakupów, cały czas o niej myślał. Do tej pory był przyzwyczajony do tego,
że to kobiety robiły wszystko, by zdobyć jego zainteresowanie. Z resztą
zazwyczaj wystarczył drogi prezent i każda była na jego zawołanie. Veronica
jednak była zupełnie inna. Nie zależało jej na tym, aby być na okładkach gazet,
nie chciała zdobyć uwagi całego świata, tylko jego. Cris uwielbiał patrzeć, jak
kobiety mu nadskakują, jak się przed nim płaszczą i wykorzystywał to. Z tym, że
widząc Veronike nie wyobrażał sobie, że mógłby ją skrzywdzić. Kiedy był obok
niej, wariował. Nie potrafił utrzymać rąk przy sobie. Pragnął
jej, chciał z nią być. Nie tylko w łóżku, nie tylko na chwilę. Chciał ją
codziennie. Na zawsze.
Zaparkowałam samochód przed Bernabeu i ruszyłam w stronę
wejścia na stadion. Zza pleców dobiegł mnie męski głos, krzyczący moje imię.
Kiedy się odwróciłam, nie mogłam uwierzyć w to, co , a raczej kogo, widzę.
-Javier !- krzyknęłam uradowana i rzuciłam się w ramiona bardzo
przystojnego mężczyzny, który stał przede mną - co ty tu robisz ?
-Jak to co ? Przyjechałem cię odwiedzić i wypytać jak ci się
żyje w wielkim świecie pieniędzy.
-Oh, nie przesadzaj- zaśmiałam się.
-Zabieram cię na kawę i wszystko mi opowiesz.
-Kurczę, teraz muszę iść do pracy, ale jeżeli poczekasz na
mnie godzinkę, góra półtorej, to może uda mi się wyprosić wolne- powiedziałam z
nadzieją.
-Okej, więc za
półtorej godziny tu jestem.
Całą tą scenkę z boku obserwował Ronaldo. Nie słyszał co
mówili, ale ich gesty były dość jednoznaczne. Nie dość, że był wściekły, to
jeszcze zazdrosny. On musi się nieźle starać, żeby móc ją przytulić, a temu
facetowi dosłownie wskoczyła w ramiona.
Jejku, ale ja się za nim stęskniłam. Tak się cieszę, że do
mnie przyjechał ! Jedyny facet w moim życiu, któremu ufam bezgranicznie. Szybko
uzupełniłam wszystkie dokumenty i pobiegłam w stronę boiska, gdzie trenowali
piłkarze. Miałam nadzieję, że trener pozwoli mi wyjść wcześniej i w sumie to
sie nie myliłam. Poprosił tylko, żebym została do końca rozgrzewki i ich trochę
poobserwowała. Mój wzrok automatycznie wyszukał Ronaldo. Patrzyłam na niego i
nie mogłam przestać, ale widziałam, że ma zły humor i nawet nie patrzy w moją
stronę. Nagle obok mnie pojawił się Kepler.
-Co go ugryzło ?- zapytałam obrońcę, wskazując wzrokiem na
Ronaldo.
-Szczerze mówiąc, to myślałem, że ty mi powiesz.
-Skąd ten pomysł ?- zdziwiłam się.
-Przyszedł dzisiaj zły jak osa. Strach się do niego zbliżyć,
więc myślałem, że może się pokłóciliście czy coś...
-Nie. Wczoraj jeszcze wszystko było okej...
-Kepler do roboty ! Przyszedłeś na trening czy pogawędki ?!-
wrzasnął na niego trener, na co Pepe od razu zareagował i dołączył do
ćwiczących kolegów.
-Ronnie, jeżeli chcesz to możesz już iść. Daję ci wolne do
końca dnia- następnie zwrócił się do mnie, ale był o wiele milszy niż dla
piłkarza.
-Dziękuję !- odpowiedziałam i pobiegłam w stronę wyjścia,
wiedząc, że Javier z pewnością na mnie już czeka.
Ronaldo miał wrażenie, że za chwilę wybuchnie ze złości!
Wzięła sobie wolne, na pewno pójdzie gdzieś z tym lovelasem ! Wiedział, że
reszta treningu nie ma dla niego sensu, bo i tak nie będzie mógł się skupić.
Zszedł z murawy i poszedł do szatni.
-No to opowiadaj co tam u ciebie słychać i jak ci się
pracuje z Ronaldo, bo nie ukrywam, że to mnie najbardziej zastanawia.
-Jesteś niemożliwy ! Jak mi ciebie brakowało !- przytuliłam
go raz jeszcze.
W kawiarni spędziliśmy trzy godziny. Opowiedziałam mu
wszystko, co w ostatnim czasie wydarzyło się w moim życiu. Nawet nie zdawałam
sobie sprawy jak dużo tego było. Oczywiście nie mogłam pominąć moich relacji z
Crisem. Javier nigdy by mi nie wybaczył, gdybym mu o tym nie powiedziała. Poza
tym, był jedyną osobą, która mogła mi cokolwiek doradzić, bo tylko on wiedział
o mnie wszystko.
-I ty dalej się zastanawiasz co masz zrobić ? Dziewczyno ten
facet ewidentnie nie widzi świata poza tobą ! Ja na twoim miejscu dawno...
-Dobra, lepiej nie kończ. Domyślam się, co byś zrobił-
przerwałam mu i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Ja już się muszę zbierać..- spojrzał na zegarek i z
niechęcią podniósł się z krzesła.
-Co ?! Chyba nie przyjechałeś tu tylko na jeden dzień ?!
-Nie, ale muszę załatwić parę spraw. Obiecuję, że jeszcze
będziesz miała mnie dosyć.
-Ciebie nigdy ! Lepiej obiecaj mi, że jak już wszystko
załatwisz to odwiedzisz mnie w moim mieszkaniu.
-Masz to jak w banku. No a teraz leć do tego twojego
piłkarza! - powiedział, po czym się pożegnaliśmy.
Siedziałam w domu i czekałam na telefon od Cristiano.
Myślałam, że zadzwoni, że może będzie chciał się spotkać, a tym czasem moja
komórka milczała. Postanowiłam, że to ja zadzwonię do niego.
-Hej. Możemy się dzisiaj spotkać ? Chciałabym porozmawiać-
zapytałam gdy usłyszałam jego głos w słuchawce.
-Gdzie?- ton Crisa wydawał mi się nieco oschły.
-W parku koło stadionu. Tak za pół godziny.
-Okej- odpowiedział i się rozłączył.
Jego zachowanie było conajmniej dziwne. Co prawda Pepe wspominał
rano, że coś go ugryzło, ale myślała, że mu przeszło. No nic, niedługo zapewne
dowiem się o co chodzi. Szybko włożyłam na siebie coś ładniejszego i poszłam w
umówione miejsce. Cristiano już na mnie czekał, siedząc na ławce.
-Hej- przywitałam się z nim.
-Cześć- burknął, nawet na mnie nie patrząc- wyszłaś dzisiaj
z pracy wcześniej- było to bardziej stwierdzenie niż pytanie z jego strony.
-No tak...- odpowiedziałam przymrużając oczy, gdyż nie do
końca wiedziałam do czego on zmierza.
-A mogę wiedzieć gdzie byłaś ?- dopiero teraz spojrzał w
moją stronę.
-Z przyjacielem- coraz bardziej irytował mnie sposób, w jaki
się do mnie zwracał. Co to do cholery, jakieś przesłuchanie jest ?!
-Ah... z przyjacielem- wstał, włożył ręce do kieszeni i z
kpiną powtórzył po mnie- u niego czy u ciebie?- dodał z sarkastycznym
uśmiechem. No nie ! Tego było już za wiele! Za kogo on mnie uważał ?
-Jesteś pieprzonym kretynem!- wycedziłam przez zęby i
odeszłam.
Kiedy weszłam do domu myślałam, że mnie rozniesie! No idiota
! Skończony debil i cholerny dupek! Normalnie wszystko we mnie wrzało. W
myślach przewijały mi się najgorsze epitety jakimi w tym momencie mogłabym
określić Ronaldo. Nawet nie wiedziałam, że posiadam tak bogaty zasób słów na
takie "okazje".
Cris wiedział, że nie powinien tego mówić, ale co miał
zrobić? Był o nią chorobliwie zazdrosny! Nie radził sobie z tym, że ona ciągle
traktuje go z taką rezerwą, podczas gdy on najchętniej zamknąłby ją w swoich
ramionach i nigdy nie wypuścił. Musiał z kimś pogadać, więc pojechał do
Keplera. Gdy ten zobaczył przyjaciela w drzwiach, od razu wiedział, że chodzi o
Ronnie. Ronaldo streścił pokrótce wszystkie wydarzenia, a Pepe z
niedowierzaniem pokręcił głową.
-Stary powiedz mi... Czy ty używasz czasami mózgu?- zapytał
obrońca Królewskich.
-Ostatnio chyba coraz rzadziej...
Cris jeszcze długo siedział u Keplera. Nie chciał zostać
sam, bo chyba by zwariował cały czas myśląc o tym, co teraz robi Veronica.
Siedziałam przed telewizorem i oglądałam film, ale tak
szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia o czym on był. W głowie non stop szumiały
mi słowa Ronaldo. Nadal byłam wkurzona na niego, o to, co powiedział, ale
jeszcze bardziej denerwowało mnie to, że tak się tym przejmuję. Stwierdziłam,
że nie zmarnuję całego wieczoru przez jakiegoś faceta. Ten dzień zaczął się
wyjątkowo dobrze i tak tez chciałam aby się zakończył. Postanowiłam, że dzisiaj
pójdę na imprezę. Z pewnością, kiedy Cristiano się o tym dowie będzie wściekły,
ale należy mu się. Jako, że nie byłam zbyt dobrze obeznana w tutejszych
klubach, postanowiłam poszukać czegoś w Internecie. Udało mi się znaleźć całkiem
dobrze zapowiadającą się imprezę, więc nie zwlekając dłużej, zaczęłam się
przygotowywać. Jakieś dwie godziny później byłam już gotowa. Efekt końcowy
całkowicie mnie zadowolił. Już dawno nie miałam na nogach 12-centymetrowych
szpilek, a dzisiaj była idealna okazja na to, aby je założyć.
Kiedy dotarłam na miejsce, zorientowałam się, że jakieś 5
minut drogi stąd samochodem, znajduje się dom Cristiano. Gdybym wiedziała to
wcześniej, prawdopodobnie wybrałabym inny klub, ale teraz nie zamierzałam już
zmieniać swoich planów.
Przecisnęłam się przez tłum ludzi tańczących na parkiecie i
usiadłam na wysokim krześle przy barze. Zamówiłam sobie jakiegoś drinka,
którego polecił mi barman i szybko go wypiłam. Nie chciałam wlewać w siebie
zbyt dużo alkoholu, więc po drugiej szklance ruszyłam na parkiet. Niestety nie
wszystko poszło po mojej myśli. Chciałam się odstresować i przede wszystkim na
chwilę nie myśleć o Ronaldo, a było wręcz przeciwnie. Za każdym razem, kiedy
podchodził do mnie jakiś mężczyzna lub gdy czułam na sobie czyjś wzrok,
myślałam tylko o Crisie. Nie wiem, czy to wina tych drinków, czy nie, ale
chciałam być teraz z nim. Nagle jakby cała moja złość na niego gdzieś się ulotniła.
Ze względu na to, że impreza wcale nie poprawiła mi humoru, postanowiłam się
zbierać. W klubie wszędzie unosił się
dym z papierosów, przez co trochę rozbolała mnie głowa. Stwierdziłam, że noc jeszcze młoda i spacer
dobrze mi zrobi,. Sama nie wiem czemu, skierowałam się w stronę domu Cristiano.
W pewnym momencie usłyszałam za sobą jakieś kroki, więc dyskretnie spojrzałam w
tył. Zobaczyłam sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Nie chciałam panikować, bo
przecież facet, tak jak ja, może po prostu wracać do domu. Im dłużej szłam tym
bardziej czułam się nieswojo i wydawało mi się, że ta osoba jest coraz bliżej,
ale nie miałam już odwagi popatrzeć w tył. Teraz już wystraszyłam się nie na
żarty, więc trochę przyspieszyłam. W końcu znalazłam się pod domem Crisa. Ochroniarze
stojący przy bramie bez problemu mnie wpuścili, gdyż już dosyć dobrze mnie
znali. Stałam przed drzwiami i po chwili zawahania nacisnęłam na dzwonek. Gdy
go zobaczyłam, nie wiem czemu, po moich policzkach popłynęły łzy.
-Ronnie co się stało?- czule zapytał wciągając mnie do
środka i przytulając do siebie.
Przez chwilę nic nie mówiłam. Czułam się tak bezpiecznie w
jego ramionach, że mogłabym tak stać do końca życia. W końcu jednak musiałam mu
wyjaśnić co się stało. Zaczęłam więc od tego, że poszłam na imprezę żeby zrobić
mu na złość i skończyłam na tym, że wystraszyłam się jakiegoś faceta, który za
mną szedł.
-Zrobił ci coś ?
-Nie. Po prostu się wystraszyłam- teraz już wiedziałam, że
zachowuję się jak histeryczka, ale mimo to nie mogłam powstrzymać łez.
-Nie płacz już. Chodź zaprowadzę cię do sypialni, a jutro
porozmawiamy- Cris dał mi swoją koszulkę, w którą się ubrałam i położyłam do łóżka.
-Cristiano- zawołałam go, kiedy chciał wyjść z pokoju-
zostań ze mną, proszę.
Dwa razy nie musiałam go prosić. Po chwili piłkarz leżał
obok mnie, a ja wtuliłam się w jego umięśniony tors jak mała dziewczynka.
Kiedy rano otworzyłam oczy, Crisa nie było już obok. Powoli
wstałam w łóżka i ubrałam swoje rzeczy. Zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie
karteczka "Musiałem pojechać do miasta. Wrócę koło 12, wtedy
porozmawiamy" Zabrzmiało groźnie. Wiedziałam, że Ronaldo znów się
zdenerwuje, ale nie mogłam zostać i na niego poczekać. Chciałam jak najszybciej
wrócić do domu i wziąć gorącą kąpiel.
Równo o godzinie 12 w moim mieszkaniu rozległ się dźwięk
dzwonka do drzwi. Myślałam, że to Cristiano przyjechał, żeby na mnie
nawrzeszczeć, ale gdy otworzyłam, przede mną stał Javier. Zaprosiłam go do
środka i zrobiłam kawę.
-Co ty taka zmarnowana jesteś? Czyżbyś spędziła noc z boskim
Aveiro?- jak zwykle mój przyjaciel był bardzo taktowny...
-Uhm.. w pewnym sensie...
-Ooo. Brzmi ciekawie. Proszę o szczegóły- poprawił się na
krześle i zabawnie poruszył brwiami.
No i cóż... nie miałam wyjścia i pokrótce streściłam
Javierowi wczorajsze wydarzenia.
-Czy ty oszalałaś? Wiesz co by było...
-Wiem- przerwałam mu- ale na szczęście nic się nie stało.
-Boże, dziewczyno...-westchnął- a co na to Ronaldo?
-Nie wiem. Przecież mówiłam ci, że jeszcze z nim o tym nie
rozmawiałam.
Kiedy podniosłam filiżankę, aby upić łyk kawy, w moim
mieszkaniu znów rozległ się dźwięk dzwonka. Teraz byłam pewna, że to Cristiano.
Otwierając drzwi, utwierdziłam się w swoich przypuszczeniach. Gestem zaprosiłam
go do środka.
-Poznajcie się. To jest mój przyjaciel Javier, a to jest...
Cristiano- powiedziałam gdy Cris gwałtownie się zatrzymał i wlepił gniewny
wzrok w mężczyznę siedzącego naprzeciw niego.
-Nie wiedziałem, że masz gościa. Może lepiej przyjdę
później- twardo stwierdził piłkarz.
-Właściwie to już miałem wychodzić- szybko zareagował
Javier- zadzwonię- dodał cmokając mnie w policzek.
Popatrzyłam na Ronaldo, a w jego oczach dostrzegłam furię. Z
jednej strony mnie to bawiło, bo nie wiedziałam, że jest tak zazdrosny, ale z
drugiej przerażało. Wyglądał jakby chciał kogoś zabić. Miałam tylko nadzieję,
że tym kimś nie będę ja.
-Widziałaś karteczk. Dlaczego nie zaczekałaś, aż wrócę?-
zapytał oschle i podszedł do parapetu, o który się oparł.
-Chciałam wrócić do domu.
-Dlatego, że on miał przyjść ?
-Nie. Nie dlatego. Nie wiedziałam, że mnie dzisiaj odwiedzi-
odparłam, na co Cris tylko prychnął. Podeszłam bliżej i stanęłam naprzeciw
niego. Nie chciałam już się kłócić- Cristiano, spójrz na mnie. Javier jest
tylko i wyłącznie moim przyjacielem. Nic więcej nas nie łączy- popatrzyłam w
jego oczy, z których już zniknęła prawie cała złość.
-Ciekawe czy on też traktuje ciebie tylko i wyłącznie jak
przyjaciółkę- z ironią i żalem stwierdził Cris.
-Jeżeli o to chodzi, to myślę, że ty masz u niego większe
szanse niż ja- powiedziałam ze śmiechem.
-Co ?- zmarszczył brwi i patrzył na mnie ze
zdezorientowaniem.
-To, że Javier jest gejem. Nie interesują go kobiety- widać
było, że zaskoczyły go moje słowa, bo jego oczy przypominały pięciozłotówki. Po
chwili jednak, jego zdziwienie zamieniło się w śmiech.
-Jestem głupi...- stwierdził i pokręcił głową.
-Przez grzeczność nie zaprzeczę- odparłam również się
uśmiechając.
-No dobra, ale teraz powiedz mi jeszcze jedno. Co cię
podkusiło, żeby pójść na tą imprezę? W dodatku sama!- uhm... a już myślałam, że
do tego nie wróci. Cholera!
-Oh, no przepraszam...- kiedy na niego spojrzałam, jego
wzrok był jeszcze bardziej przerażający niż przedtem, chociaż teraz
dostrzegałam tam jakąś małą iskierkę. Odwróciłam się na pięcie i poszłam do
kuchni, mając nadzieję, że uda mi się zmienić temat. Nie chciałam się
tłumaczyć, bo wiem, że głupio postąpiłam.
-Nie przepraszaj, tylko nigdy więcej tak nie rób- powiedział
groźnym tonem- poza tym- przyciągnął mnie do siebie- nawet nie wiesz jak się
wystraszyłem, kiedy cię zobaczyłem w moich drzwiach. Myślałem, że coś ci się
stało. Zabiłbym każdego, kto próbowałby cię skrzywdzić, rozumiesz?- oparł swoje
czoło o moje. Zarzuciłam mu ręce na szyję i utonęłam w jego ramionach.
-W tym miejscu czuję się najbezpieczniej na świecie-
wyszeptałam, nadal nie odrywając się od jego ciała.
-Ronnie, co mam jeszcze zrobić, żebyś mi w końcu zaufała?-
ujął moją twarz w dłonie i zapytał.
-Po prostu obiecaj mi, że będziesz. Tylko tyle.
-Obiecuję- wyszeptał i delikatnie pocałował mnie w usta.
Nawet nie zauważyłam kiedy niewinny gest zamienił się w
pełen żaru pocałunek. W tym momencie niczego innego nie pragnęłam bardziej niż
jego bliskości, dotyku i pieszczot. Ronaldo zdejmował ze mnie ubrania, a ja nie
pozostając mu dłużna robiłam to samo. Potykając się, dotarliśmy w końcu do
łóżka w sypialni.
-Tyle się na ciebie naczekałem, więc teraz nie myśl, że cię
stąd szybko wypuszczę- oznajmił z łobuzerskim uśmiechem i znów wpił się w moje
usta.
Przyciągnęłam go do siebie jeszcze mocniej, tak że teraz
czułam każdy jego mięsień. Był taki delikatny a zarazem tak cholernie męski !
Kiedy leżałam pod nim zupełnie naga, Cristiano uniósł się na łokciach i patrząc
w moje oczy subtelnie przejechał dłonią po moim policzku.
-Kocham cię- wyszeptał i nie czekając na odpowiedź znów mnie
pocałował. Wędrował swoimi ustami po mojej szyi, piersiach, brzuchu. Było mi z
nim tak cudownie jak nigdy przedtem. Każdy jego gest wywoływał u mnie drżenie
całego ciała. Chciałam, żeby to trwało wiecznie.
Kiedy rano otworzyłam oczy, zobaczyłam obok śpiącego Crisa.
Opuszkiem palca przejechałam po jego ustach i złożyłam na nich delikatny
pocałunek. On tylko przewrócił się na bok i nadal spał. Wyswobodziłam się spod
jego ręki, która opadła na mój brzuch i poszłam wziąć prysznic. Przez ten cały
czas, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Prosto z łazienki skierowałam się do
kuchni, żeby przygotować coś na śniadanie. Gdy kroiłam warzywa, usłyszałam że
ktoś wszedł do pomieszczenia. Odwróciłam się do tyłu i nie mogłam uwierzyć w
to, co widzę. Przede mną stał oparty o ścianę Ronaldo- tak jak go Pan Bóg
stworzył.
-Na miłość Boską, Cristiano ubierz się!- czułam jak robi mi
się gorąco, a na moją twarz wypływa zdradliwy rumieniec.
-Po co ? I tak już wszystko widziałaś- odparł bez
najmniejszego skrępowania, za to z łobuzerskim uśmiechem.
-Jesteś walnięty- zaśmiałam się i wróciłam do poprzedniego
zajęcia.
-Ale za to tylko twój- podszedł i objął mnie w pasie, kładąc
głowę na ramieniu.
-Chyba zacznę się zastanawiać, czy to aby na pewno jest pocieszenie- odpowiedziałam siląc się na
powagę.
-Mogę ci jeszcze raz udowodnić, że nie mogłaś lepiej
trafić-oznajmił i uniósł brew.
No tak, skromny Aveiro... Cmoknął mnie w policzek i wyszedł
z kuchni. Po paru minutach wrócił, tym razem ubrany i usiadł przy stole, na
którym było już przygotowane śniadanie. Siedząc naprzeciwko, patrzyłam na niego
i czułam, że teraz jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.
****
Pół roku temu sprzedałam swoje mieszkanie i przeprowadziłam
się do Cristiano. Długo się zastanawiałam nad tą decyzją, ale wiem, że kocham
go nad życie i niczego nie żałuję. Cris praktycznie codziennie chodzi na
treningi, albo jakieś gale czy uroczystości związane z jego karierą. Czasami
już nie mogę wytrzymać sama w tym wielkim domu, ale wiem, że tak musi być.
Nigdy w życiu nie chciałabym, aby dla mnie rezygnował ze swoich marzeń, bo
wiem, że wtedy nie byłby szczęśliwy. Poza tym, niedługo w naszym życiu trochę
się pozmienia. Za 4 miesiące na świat przyjdzie nasz syn. Kiedy Cris dowiedział
się o tym, że jestem w ciąży, myślałam że eksploduje z radości. W przeciągu 20
minut zdążył poinformować o tym wszystkich piłkarzy, sztab medyczny, trenerów i
całą kadrę Królewskich oraz oczywiście większość swojej rodziny. Muszę
przyznać, że stał się strasznie nadopiekuńczy, ale wcale mi to nie przeszkadza.
No może tylko wtedy, kiedy nie pozawala mi zbyt długo chodzić, tylko każe leżeć
i odpoczywać. Postanowiliśmy, że kiedy tylko mały przyjdzie na świat, weźmiemy
ślub i jak to Cristiano ujął "popracujemy nad rodzeństwem dla
Juniora". Jeszcze jakiś czas temu, nawet nie pomyślałabym, że mogę być tak
szczęśliwa. A jednak cuda się zdarzają.
________________________________________________________
Taki mały prezencik na Mikołaja :D O mnie chyba niestety zapomniał ;( No ale cóż, cieszę się, że w koncu udało mi się to przepisać. Teraz tylko zaliczę sprawdziany, które jeszcze mam zapowiedziane i zabieram się za opowiadanie o Marco Reusie. Nie wiem jak Wam się spodoba ostatnia część tego opowiadania, bo moim zdaniem te poprzednie były o wiele lepsze, ale mam nadzieję, że jednak da sie to czytać ;)